Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mężu, idziemy?... rzekła nagle pani Deschars, wstając i żegnając się.
Zacny pan Deschars (człowiek unicestwiony przez żonę) nie usłyszał przeto końca, z którego byłby się dowiedział, że można trwonić mienie z kobietami lekkiego życia.
Karolina, połechtana we wszystkich próżnościach, zanurza się w słodycze pychy i łakomstwa, dwóch najrozkoszniejszych grzechów. Adolf odzyskał nieco terenu; ale, niestety (refleksja godna wielkopostnego kazania!), grzech, jak każda rozkosz, potrzebuje wciąż nowych podrażnień. Jak samodzierżca, tak i Grzech nie liczy za nic tysiąca rozkosznych wzruszeń, wobec jednego zagiętego listka róży w posłaniu. Tu, człowiek musi iść crescendo!... i tak bez końca...

Pewnik

Grzech, dworak, nieszczęście i miłość znają tylko dzień dzisiejszy.
Po upływie czasu trudnego do oznaczenia, Karolina spogląda po obiedzie w lustro i spostrzega rubiny kwitnące na policzkach i skrzydłach nosa, przedtem tak nieskalanych. W teatrze jest kwaśna, ty zaś nie wiesz o co jej chodzi, ty, Adolf, z twarzą tak wspaniale odbijającą od białego krawata, z piersią dumnie wypiętą i miną tak zadowoloną.
W kilka dni później, zjawia się krawcowa, przymierza suknię, wytęża siły, napróżno! nie może dopiąć... Wzywa na pomoc pannę służącą. Przyciągają obie z siłą pary koni — istna trzynasta praca Herkulesa; — daremnie, brak około dwóch cali. Nieubłagana krawcowa nie może ukryć Karolinie, że nabiera ciała. Karolinie, wiotkiej Karolinie, grozi niebezpieczeństwo, że może się stać podobna do pani Deschars. Mówiąc pospolicie, poprostu tyje. Karolina jest w rozpaczy.
— Jakto! ja miałabym, jak tłusta pani Deschars, owe rubensowskie kaskady ciała? To jasne... mówi w duchu, Adolf jest wy-