— To cię nic nie obchodzi!...
— Przepraszam, bardzo mnie obchodzi. Godność moja, honor...
— Och!... pod tym względem, możesz być spokojny... Ze względu na ciebie, bardziej niż dla siebie samej, będę umiała zachować najgłębszą tajemnicę.
— Więc co? powiedz! no, Karolino, Linko, co zrobisz?...
Karolina obrzuca spojrzeniem żmiji Adolfa, który cofa się i zaczyna się przechadzać.
— No, powiedz, co masz zamiar robić? pyta wreszcie po nieskończenie długiej chwili milczenia.
— Pracować!
Po tym szczytnym wykrzykniku, Adolf zabiera się do odwrotu, widząc u żony rozdrażnienie zbyt nabrzmiałe jadem i czując zbliżanie się burzy takiej, jaka nigdy jeszcze nie szalała w komnatach małżeńskich.
Począwszy od 18 Brumaire, pokonana Karolina chwyta się piekielnego systemu, który sprawia że nieustannie musisz opłakiwać swoje zwycięstwo. Staje się opozycją!... Jeszcze jeden taki tryumf, a Adolf dostałby się przed sąd przysięgłych, oskarżony o uduszenie żony w poduszkach jak Otello. Karolina nadaje swojej twarzy wyraz męczeński i okazuje wprost morderczą uległość. Co chwilę, sztyletuje Adolfa słowami: „Jak chcesz, mój drogi!“ pełnemi przerażającej słodyczy. Żaden poeta nie mógłby walczyć o pierwszeństwo z Karoliną, która tworzy elegję po elegji: elegję w słowach, w czynach, w uśmiechu, elegję niemą, elegję ruchów, elegję gestów. Oto parę przykładów, w których wszystkie małżeństwa odnajdą swoje wspomnienia.