Strona:PL Balzac - Marany.djvu/11

Ta strona została przepisana.

mówić stylem parlamentarnym. Wszak Filip II przysiągł w czasie bitwy pod Saint-Quentin, że już nigdy nie będzie widział ognia, z wyjątkiem stosów świętej Inkwizycji, a książę Alby utrzymywał go w tej myśli, że najlichszym interesem jest mimowolne przefacjendowanie korony na kulę ołowianą. A więc Montefiore był filozofem jako markiz, filozofem jako przystojny młodzieniec, a w końcu tak głębokim politykiem jak i Filip II. Pocieszał się z powodu nadanego mu przydomku i braku szacunku w pułku myślą, że jego towarzysze byli nicponiami, których opinja mogłaby niewiele znaczyć, gdyby przypakiem przeżyli tę wojnę wytępienia, a przytem powierzchowność jego była patentem waleczności; był pewnym, że będzie mianowany pułkownikiem, czy to przez jakiś fenomen wpływu kobiecego, czy to przez zręczną metamorfozę kapitana ubiorczego na oficera służbowego, a z oficera służbowego na adjutanta przy jakim pobłażliwym marszałku. Chwała dla niego była prostą kwestją ubioru. Wtedy pewnego dnia jakiś dziennik wyrzeknie, mówiąc o nim; dzielny pułkownik Montefiore i t. d. Wtedy to będzie miał sto tysięcy skudów dochodu, zaślubi panienkę wysokiego rodu, i nikt się nie poważy zaprzeczyć mu jego waleczności, ani sprawdzać jego ran. Wreszcie kapitan Montefiore miał przyjaciela w osobie kwatermistrza, Prowansalczyka, urodzonego w okolicach Nicei nazwiskiem Diard.
Przyjaciel czy to w ciężkich robotach czy na poddaszu artystowskiem, stanowi pociechę nie w jednej