Strona:PL Balzac - Marany.djvu/12

Ta strona została przepisana.

niedoli. Otóż, Montefiore i Diard byli to dwaj filozofowie, którzy się pocieszali w życiu rozumieniem nałogów, jak dwaj artyści, którzy usypiają dolegliwości życia nadzieją chwały. Obaj pojmowali wojnę w jej rezultatach, nie w działaniu, i poległych nazywali podrostu głupcami. Przypadek wykierował ich na żołnierzy, kiedy powinni byli zasiadać przy zielonym stole kongresu. Natura rzuciła Montefiorego w formę Rizziów, a Diarda w retortę dyplomatów. Oba obdarzeni byli tem usposobieniem gorączkowem, ruchliwem, napół kobiecem, zarówno nadającem się do dobrego jak i do złego; ale z którego wyrodzić się może, stosownie do wybryków temperamentu, zarówno zbrodnia jak i czyn szlachetny, wielkoduszność lub nikczemność. Los ich zależy co chwila od mniejszego lub większego nacisku przyrządu nerwowego przez namiętności gwałtowne lub przelotne. Diard był dobrym rachmistrzem, ale żaden żołnierz nie byłby mu powierzył ani swojej kieski, ani swojego testamentu, być może, wskutek antypatji, jaką wojskowi uczuwają do biurokratów. Kwatermistrzowi nie zbywało ani na odwadze, ani na pewnym rodzaju szlachetności młodzieńczej, których to uczuć pozbywają się niektórzy ludzie starzejąc się, kiedy rozumują lub obliczają. Niestety, jak tylko może być piękność kobiety jasnowłosej, Diard był samochwałem, gadułą i mówił o wszystkiem. Mienił się artystą i zbierał, naśladując dwóch sławnych gienerałów, dzieła sztuki jedynie dlatego, jak utrzymywał, ażeby zachować je dla potomności. Towarzysze z trudnościąby mogli wydać