Strona:PL Balzac - Marany.djvu/28

Ta strona została przepisana.

naszei prowincji i o oblężeniu Taragony, z pewnością jest już w drodze, żeby przybywszy tu czuwać nad córką.
Opowiadanie to zmieniło postanowienie kapitana włoskiego, który nie chciał już wykierować Juany Mancini na markizę Montefiore. Poznał krew Marany w zerknięciu, jakie dziewczyna zamieniła z nim przez żaluzję, w podstępie, jakiego użyła celem zaspokojenia swojej ciekawości, w ostatniem spojrzenu, jakie rzuciła na niego. Skończony rozpustnik chciał zaślubić kobietę cnotliwą. Przygoda ta była pełną niebezpieczeństw, ale takich, jakich nigdy nie obawia się najmniej odważny człowiek, gdyż zapowiadały miłość i jej rozkosze. Uczeń sypiający na kantorze, służąca w hamaku w kuchni Perez i jego żona, drzemiący snem lekkim jak zwykle starzy; cienkość ścian, czujność jaszczurcza w ciągu dnia, stanowiło przeszkody, wszystko tej miłości nadawało cechę, miłości niemożliwej. Ale Montefiore miał na swoję korzyść, przeciw wszelkiej niemożlimości, krew Marany, która wrzała w sercu tej ciekawej Włoszki, Hiszpanki z obyczajów, dziewicy faktycznej, niecierpliwie pragnącej kochać. Namiętność, dziewczyna i Montefiore mogli we troje wystąpić przeciw całemu światu. Montefiore wiedziony zarówno instynktem ludzi szczęśliwych w miłostkach jak i nieokreślonemi nadziejami, których wytłómaczyć sobie niepodobna, a którym dajemy nazwę przeczucia, wyraz zadziwiająco prawdziwy, Montefiore przepędził pierwsze godziny tej nocy przy oknie patrząc na dół, w przypuszczalnym kierunku kryjówki,