Strona:PL Balzac - Marany.djvu/34

Ta strona została przepisana.

z kropielnicą, modlitwa pisana złotemi literami i w ramki oprawiona. Kwiaty wydawały lekką woń, świece roztaczały łagodne światło. Wszystko było spokojne, czyste, święte. Marzenia Juany i sama Juana dodawały powabu przedmiotom i zdawało się, że jej dusza w nich promienieje, była to perła w swojej muszli. Juana ubrana w bieli, piękna sama swoją pięknością, porzucająca różaniec dla przywołania miłości, byłaby nakazała szacunek kapitanowi nawet, gdyby nie milczenie, gdyby nie noc, gdyby nie Juana tak rozkochana, gdyby nie łóżeczko białe dozwalające dojrzeć uchylonej pościeli, §dyby nie poduszka, powiernica tysiąca bezładnych pragnień. Montefiore stał długo, upojony szczęściem nieznanem, może szczęściem szatana, który dostrzegł niebo wymykające się z chmur zasłaniających je.
— Od chwili, w której, cię ujrzałem, rzekł czysto po baskańsku i głosem włosko-skromnym, pokochałem. W tobie znajduje się dusza moja i życie moje, i w tobie one-pozostaną nazawsze, jeżeli zechcesz.
Juana słuchała, wdychając z powietrzem te wyrazy, którym język miłosny dodawał wspaniałości.
— Biedne dziecię! jakżeś mogła oddychać tak długo w tym domu i nie umrzeć? Stworzona do panowania w świecie, do mieszkania w pałacu książęcym, do życia wśród balów, odczuwania rozkoszy, jakie sama wzniecasz, widząc wszystkich u stóp swych, zaćmiewając najpiękniejsze bogactwa bogactwem swojej piękności, której równej znaleźć niepodobna, żyłaś tu jak samotnica z kupcem i kupcową.