Strona:PL Balzac - Marany.djvu/41

Ta strona została przepisana.

w tym domu. Montefiore, jako gracz doświadczony, przygotowywał się do rozwiązania, którym rozkoszował się zawczasu niby artysta kochający sztukę. Spodziewał się, że wkrótce opuści bez żalu dom i miłość swoję. Kiedy Juana z narażeniem życia zapyta Pereza, po długiem wyczekiwaniu, gdzie jest jego gość, Perez jej powie, nie znając ważności odpowiedzi: Markiz Montefiore pogodził się z rodziną, która zezwala na przyjęcie jego żony i pojechał ją przedstawić.
Wtedy Juana... Włoch nie zadał sobie nigdy pytania, co się stanie z Juaną; ale poznał jej szlachetność, wstydliwość wszystkie cnoty, i był pewnym milczenia Juany.
Otrzymał polecenie wyjazdu od któregoś z gienerałów. W trzy dni potem, w nocy poprzedzającej jego wyjazd, Montefiore, pragnąc zapewne jak tygrys nic nie pozostawić ze swojej zdobyczy, wszedł zaraz po obiedzie do pokoju Juany, żeby przedłużyć sobie noc pożegnalną. Juana, prawdziwa Hiszpanka, prawdziwa Włoszka, o podwójnej namiętności, była bardzo szczęśliwą z tego zuchwalstwa; dowodziło ono tyle zapału! Znaleźć w czystej miłości małżeńskiej szczęśliwość okrutną związku zakazanego, ukrywać małżonka za firankami łóżka, napół oszukać przybranych rodziców, i znaleźć się w możności powiedzenia w danym wypadku:
— Jestem margrabiną Montefiore; dla dziewczyny romansowej, która od trzech lat marzyła tylko o miłości, bez mierzenia niebezpieczeństwa, czyż nie była to uciecha? Drzwi przepierzenia zamknęły się za niemi,