Strona:PL Balzac - Marany.djvu/60

Ta strona została przepisana.

które fałszywem jeszcze zrobił, wynikło dla Diarda wielkie nieszczęście.
Kto wie, czy nie znajdzie się pożyteczna nauka w niedostrzegalnym związku faktów, które wywołały rozwiązanie tej historji. Naprzód, żartownisie paryscy nie bez uśmiechu złośliwego oglądali obrazy, któremi dawny kwatermistrz ozdobił swój pałac. Arcydzieła zakupione w dniu poprzednim łączyły się w niemych wymówkach z temi, które zabrane zostały z Hiszpanji, a te wymówki były zemstą za obrażoną przez Diarda miłość własną.
Juana zrozumiała niektóre z tych dwuznaczników w których tak biegłemi są Francuzi. Wtedy, za jej radą mąż odesłał obrazy do Taragony. Ale publiczność, postanowiwszy wszystko brać za złe, mówiła:
— „Ten Diard jest sprytny, posprzedawał swoje obrazy“.
Zacni ludzie ciągle byli przekonani, że płótna, które w salonach pozostały, nie były nabyte uczciwie.
Niektóre kobiety zazdrosne zapytywały, jakim sposobem jakiś Diard mógł zaślubić młodą i piękną dziewczynę i tak bogatą. Stąd powstały komentarze, żarciki bez końca, jak to umieją żartować w Paryżu.
Jednakże Juana spotykała wszędzie szacunek, jaki nakazywało jej życie czyste i religijne, które góruje nad wszystkiem, nawet nad potwarzami paryskiemi; ale ten szacunek zatrzymywał się na niej, a brakowało go mężowi. Jej przenikliwość kobieca i jej jasne spojrze-