Strona:PL Balzac - Marany.djvu/67

Ta strona została przepisana.

raza znajduje się w powietrzu, ale umiała znaleźć siłę zamaskowania obawy uśmiechami.
Doszła do tego, że już nie myślała o sobie. Juana użyła całego wpływu swojego, ażeby skłonić Diarda do wyrzeczenia się wszelkich pretensyj i wskazać mu jako schronienie, miłe i dobroczynne życie ogniska domowego.
Dolegliwości pochodziły od ludzi. Czyliż nie należało wypędzić ludzi? W domu Diard znajdzie spokój, szacunek, będzie w nim panował. Czuła, że posiada siłę do podjęcia ciężkiego zadania uszczęśliwienia tego, który był tak niezadowolonym z siebie.
Energja jej wzrosła jednocześnie z trudnościami życia; posiadała ona całe bohaterstwo koniecznie w jej położeniu, i natchnioną była temi religijnemi pragnieniami, które potrzymują anioła opiekującego się duszą chrześcijańską: przesądna poezja, obrazy alegoryczne podwójnej natury naszej.
Diard zaniechał projektów, zamknął dom i żył w jego wnętrzu, jeśli wolno użyć tak poufałego wyrażenia.
Ale tu był szkopuł.
Biedny wojak miał jednę z tych dusz dziwacznych, które potrzebują bezustannego ruchu. Należał do liczby ludzi, którzy instynktownie są zmuszeni odjeżdżać, skoro tylko na miejsce przybyli i których niejako potrzebą życia jest wyjeżdżać i powracać bezustannie, jak koła, o których Pismo Święte wspomina.
Zresztą może starał się uciekać od siebie samego. Nie sprzykrzył sobie Juany, nie mógł oskarżać Juany;