Strona:PL Balzac - Marany.djvu/71

Ta strona została przepisana.

tem rozczuloną, i w dniu kiedy małżonkowie zamienili role, Hiszpanka nabierała dla Diarda tej życzliwości głębokiej i prawdziwej, której tyle dała mu dowodów, jedynie tylko z poczucia obowiązku.
Gdyby ten człowiek był konsekwentniejszym w życiu; gdyby był nie zniweczył przez nieporządek, przez niestałość i ruchliwość charakteru błysków prawdziwego uczucia, chociaż nerwowego: Juana bezwątpienia byłaby go pokochała.
Na nieszczęście był on pierwowzrorem tych Południowców sprytnych ale nielogicznych w swoich poglądach; dziś zdolnych do wielkich rzeczy, jutro zaś niezdolnych do niczego; będących często ofiarami cnót swoich, a często lubiących się w nikczemnych namiętnościach, ludzi godnych uwielbienia wreszcie, kiedy ich przymioty posiadają wytrwałą energję do wspólnego związku.
Od dwóch lat Diard więziony był w domu przez najmilsze obawy.
Żył prawie pomimo woli, pod wpływem kobiety, która usiłowała być wesołą, zabawną dla niego, która używała wszystkich środków gienuszu kobiecego, ażeby go podbić w imieniu cnoty, ale której zręczność nie doszła do tego, żeby udawać miłość przed nim.
W tej chwili wszyscy w Paryżu zajmowali się sprawą kapitana dawnej armii, który w przystępie rozpusty zubił swoją żonę.
Diard wróciwszy do domu na obiad, zawiadomił Juanę o śmierci tego oficera. Odebrał on sobie życie,