rozkoszy doznanej z odpowiedzi Juana, naukę zastosowaną do jego pojęcia.
— Jego charakter wymaga wielkiej staranności, rzekł ojciec do Juany.
— Tak, odpowiedziała poprostu.
— Ale Juan...
Pani Diard, przestraszona brzmieniem głosu, jakim te dwa wyrazy zostały wymówione, spojrzała na męża.
— Juan urodził się doskonałym, dodał. Powiedziawszy to, usiadł pochmurny, a widząc, że żona nic nie mówi, znów zaczął:
— Jedno z twoich dzieci kochasz lepiej aniżeli drugie.
— Wiesz o tem dobrze, odpowiedziała.
— Nie, odparł Diard. Do tej pory nie wiedziałem, któremu dajesz pierwszeństwo.
— Ależ ani jeden, ani drugi nie sprawił mi żadnego zmartwienia, odrzekła żywo.
— Tak, ale który więcej ci sprawił radości? zapytał z większą jeszcze żywością.
— Nie liczyłam tego.
— Kobiety są bardzo fałszywe! zawołał Diard. Odważ się powiedzieć, że Juan nie jest dzieckiem twojego serca.
— A jeżeli tak, odparła ze szlachetnością, czyżby to miało być nieszczęściem?
— Nie kochałaś mnie nigdy. Gdybyś była chciała, byłbym mógł dla ciebie zdobywać królestwa. Wiesz, jak się starałem o wszystko podtrzymywany jedynie
Strona:PL Balzac - Marany.djvu/73
Ta strona została przepisana.