Strona:PL Balzac - Marany.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Juana widziała w nim hańbę swoich dzieci, i Diard obawiał się w niej zemsty spokojnej, pewnego rodzaju sprawiedliwości z czołem pogodnem, prawicą zawsze podniesioną, zawsze uzbrojoną.
Po piętnastu latach małżeństwa, Diard znalazł się pewnego dnia bez sposobu do życia. Był winien sto tysięcy talarów, a posiadał zaledwie sto tysięcy franków.
Jego pałac, jedyny majątek widzialny, był ociążony sumami hipotecznemi, przewyższającemi jego wartość. Jeszcze kilka dni, a urok, którym go opatrzył dostatek, miał zniknąć.
Po upływie tego terminu nikt mu nie poda ręki, nikt kieski nie otworzy. Następnie z wyjątkiem jakiegoś przyjaznego wypadku, padnie w kałużę pogardy, głębiej może, aniżeli powinien, właśnie dlatego, że się trzymał na niewłaściwej wysokości.
Na szczęście dowiedział się, że w czasie letniego sezonu u wód pirenejskich przebywa wielu znabomi tych cudzoziemców, dyplomatów, a wszyscy grywają piekielnie i zapewnie zaopatrzeni są w wielkie surm pieniędzy.
Postanowił natychmiast ruszyć w Pireneje, ale nie chciał zostawić w Paryżu żony, której jakiś wierzyciel mógłby odkryć straszną tajemnicę jego położenia i zabrał ją z sobą wraz z dwoma synami, którym odmówił nawet nauczycieli. Wziął z sobą jednego tylko służącego i zaledwie dozwolił Juanie zatrzymać garderobianę.