Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/10

Ta strona została przepisana.

nieco nużące dla dzisiejszej naszej nerwowej niecierpliwości, chciejmy sobie w zamian uprzytomnić, jak doniosłem w rozwoju literatury współczesnej było to powołanie rzeczy martwych, otoczenia, przeszłości do współaktorstwa w wielkiej Komedji ludzkiej. Przypomnijmy sobie powieść przedbalzakowską w jej najcelniejszych egzemplarzach. Gdzie toczy się akcja Adolfa? kolejno w Niemczech, w Czechach, w Polsce, w rzeczywistości jednak nigdzie, w przestrzeni, a raczej w tych kulisach, które służyły za ramę abstrakcjom klasycznego dramatu. Czem zajmuje się, czem żyje sam Adolf? Kocha lub nie kocha. Co stanowi źródło jego środków materjalnych? Ojciec, pełniący funkcje owej sakiewki dawnych romansów, której napełnianie co rano „złotem“ należało do funksyj służącego. Co widzimy z Paryża lub z owej „Ameryki“ w Manon Lescaut? Rys, który podkreślam, to bynajmniej nie krytyka tych dwu pięknych i głębokich książek; to tylko próba uzmysłowienia, jak olbrzymim krokiem naprzód staje się dzieło Balzaka w instrumentacji tej symfonji ludzkiej, jaką jest literatura. Następcy jego, przyswoiwszy sobie całą jego zdobycz, zręczniejszem nieraz piórem pousuwali wybujałości opisów, przezwyciężyli ciężkość faktury; ale Balzac rąbał drogę w dziewiczym lesie, nie miał czasu na gracowanie ścieżek.
Te liczne opisy miast i miasteczek francuskich składają się na galerję życia prowincji w jego najróżniejszych odcieniach: od poważnych w swej strupieszałej wielkości resztek feudalizmu, aż do beznadziejnej płaskości drobnego mieszczaństwa; wszystkie jednak te obrazy mają jedną wspólną cechę, cechę przygnębiającej martwoty i smutku. Dawny porządek społeczny, zakreślając szczuplejsze granice aspiracjom, sprawiał iż najczęściej synowie wstępowali w ścieżki ojców; każde środowisko żyło własnem, wcale pełnem życiem. Nowe, zdemokratyzowane społeczeństwo, ugruntowane przez Napoleona, który powołał wszelki talent, bez różnicy hierarchji i urodzenia, do budowy nowej Francji, wabi, niby potężny magnes ciągnący opiłki żelaza, w stronę Paryża wszystko co jest bujniejszego, rzutkiego, tęgiego w całym kraju. Stąd dwa obrazy, których kontrast