Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/102

Ta strona została przepisana.

— Niech pan czyta dalej, błagamy, rzekła pani de La Baudraye do Stefana.
Lousteau podjął czytanie, mówiąc: Stronica 218

218 Olimpia

ścianę z niespokojnym pośpiechem
i wydał krzyk rozpaczy, kiedy po-
szukiwanie śladów tajemnego zamka
okazało się daremnem. Niepodobna
mu było zamknąć oczu na straszliwą
prawdę. Drzwi misternie sporządzone
aby służyć zbrodniczym celom księ-
żnej, nie miały otwarcia od wewnątrz.
Rinaldo przykleił twarz w kilku miej-
scach do ściany, ale nigdzie nie uczuł
ciepłego powietrza kurytarza. Spodzie-
wał się napotkać szczelinę, która mu
wskaże miejsce gdzie kończy się mur,
ale nic, nie!... ściana zdawała się niby
jeden złom marmuru...
Wówczas, wydarł mu się głuchy

ryk hjeny....

— I cóż, zdawało się nam, żeśmy świeżo wynaleźli ryki hjeny? rzekł Lousteau, a literatura Cesarstwa znała je już, wprowadzała je nawet na scenę z pewnym talentem przyrodniczym; czego dowodzi słowo głuchy.
— Niech pan nie robi już uwag, rzekła pani de La Baudraye.
— Ha! wykrzyknął Bianchon, zaciekawienie, ten romantyczny potwór chwycił panią za gardło, jak mnie przed chwilą.
— Czytaj pan! zawołał prokurator, rozumiem!
— Udawacz! szepnął prezydent do swego sąsiada, podprefekta.
— Chce podchlebić się pani de La Baudraye, rzekł nowy podprefekt.
— Więc dobrze, czytam po porządku, rzekł uroczyście I.ousteau.