Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/107

Ta strona została przepisana.

— Przez litość! wykrzyknął pan de Clagny, wróćmy do księcia Bracciano.
Ku wielkiej rozpaczy zebranych, Lousteau podjął lekturę czy siego odbicia.

224 Olimpia

Wówczas, chciałem się upewnić o mo-
jem nieszczęściu, aby módz się zem-
ścić pod skrzydłem Opatrzności i
praw. Księżna odgadła moje plany.
Walczyliśmy z sobą myślą, zanim za-
częliśmy walczyć z trucizną w dłoni.
Chcieliśmy sobie narzucić wzajemnie.
ufność, którejśmy nie mieli: ja, aby
dać jej wypić napój, ona aby mną
owładnąć. Ona była kobietą, zwycię-
żyła; kobiety bowiem mają zawsze
jedną więcej od nas pułapkę na po-
dorędziu. Wpadłem w nią: byłem
szczęśliwy, ale, nazajutrz rano, obu-
dziłem się w tej żelaznej klatce. Ry-
czałem przez cały dzień w ciemności

Albo Tajemnice Rzymu 225

tej piwnicy, położonej tuż pod sy-
pialnią księżnej. Wieczorem, unie-
siony zręcznie sporządzonym mecha-
nizmem, wynurzyłem się ponad po-
dłogę, i ujrzałem w objęciach ko-
chanka księżnę, która rzuciła mi
kawałek chleba, pożywienie każ-
dego wieczoru. Oto me życie od
trzydziestu miesięcy! W tem więzie-
niu z marmuru, krzyki moje nie mo-
gą dojść do żadnego ucha. Żadnej

możliwości odmiany. Straciłem już