Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/108

Ta strona została przepisana.
nadzieję! Tak, pokój księżnej znaj-

duje się w głębi pałacu, i głosu
mego, nawet jeśli tam dochodzi,
nie może słyszeć nikt. Za każdym
razem kiedy widzę żonę, pokazuje
mi truciznę, którą przygotowałem

226 Olimpia

dla niej i dla jej kochanka; błagam
o nią dla siebie, ale ona odmawia mi
śmierci, rzuca mi chleb, i — jem go...
Dobrze zrobiłem że jadłem, że żyję:
zapomniałem o bandytach!...
— Tak, Excellencjo, kiedy te cie-
mięgi uczciwi ludzie śpię, my wów-
czas czuwamy...
— Ach, Rinaldo, wszystkie moje
skarby są dla ciebie, podzielimy je-
jak bracia, chciałbym ci dać wszy-
stko... nawet moje księstwo...
— Excellencjo, uzyskaj mi u pa-
pieża rozgrzeszenie in articulo mor-
tis, to mi się lepiej przyda w mojem
rzemiośle.

Albo Tajemnice Rzymu 227

— Wszystko co zechcesz; ale prze-
piłuj sztaby klatki i pożycz mi szty-
letu... Nie mamy wiele czasu, spiesz-
się. Och! gdyby moje zęby były ze
stali... Próbowałem gryźć to że-
lazo...
— Excellencjo, rzekł Rinaldo, słu-
chając ostatnich słów księcia, przepi-
łowałem już jedną sztabę.

— Jesteś aniołem!