Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/109

Ta strona została przepisana.
— Żona pańska była na uczci

księżnej Villaviciosa; wróciła ze swo-
im Francuzikiem, jest pijana miło-
ścią, mamy tedy czas.
— Skończyłeś już?
— Tak...

228 Olimpia

— Sztylet? zapytał żywo książę
bandyty.
— Oto jest.
— Dobrze. Słyszę zgrzyt sprężyny.
— Pamiętaj pan o mnie! rzekł
bandyta, który znał się na wdzięcz-
ności.
— Jak o rodzonym ojcu, rzekł
książę.
— Tedy szczęśliwej drogi. Ho, ho,
jak on leci! dodał bandyta patrząc
za znikającym księciem. Jak o rodzo-
nym ojcu, powtórzył; jeżeli to w ten
sposób myśli pamiętać o mnie... Tam
do kata! uczyniłem przecież ślub aby
nigdy nie szkodzić kobietom...
Ale zostawmy na chwilę bandytę

Albo Tajemnice Rzymu 229

zatopionego w myślach, i wstąpmy

wraz z księciem w komnaty pałacu.

— Jeszcze jedna winietka, Amorek na ślimaku. Następnie, 230 strona jest czysta, rzekł dziennikarz. Oto jeszcze dwie dalsze strony zajęte tym nagłówkiem tak rozkosznym do nakreślenia, kiedy się ma to szczęsne nieszczęście aby pisać romanse: Zakończenie!