— Doskonale, rzekł poborca, chłopczyna zaciągnął warty.
— Cóż za utrapienie! rzekła Dina, widząc Kajcia. Od trzynastu lat, mija bowiem trzynaście lat jak jestem zamężna, nie miałam ani trzech godzin swobody...
— Zamężna? rzekł dziennikarz z uśmiechem. Przypomina mi pani powiedzenie nieboszczyka Michaud; miewał kapitalne odezwania! Wybierał się do Palestyny, przyjaciele zaś przedkładali mu jego wiek, niebezpieczeństwa podobnej wyprawy, etc. — Wszakże, rzekł jeden z nich, pan jesteś żonaty? — Och! odparł, tak niewiele!
Surowa pani Piédefer nie mogła się wstrzymać od uśmiechu.
— Nie dziwiłabym się, gdyby pan de Clagny wsiadł na mego kucyka dla dopełnienia kawalkady, wykrzyknęła Dina.
— Och! jeżeli pan prokurator nie dogoni nas w drodze, rzekł Lousteau, może się pani pozbyć tego młodzieńca w Sancerre. Bianchon z pewnością zapomniał czegoś ważnego na stole, naprzykład rękopisu pierwszego wykładu: poprosi pani Kajcia, aby skoczył do Anzy.
Podstęp ten, mimo iż prosty, wprawił panią de La Baudraye w dobry humor. Droga z Anzy do Sancerre, z której roztaczają się wspaniałe widoki i z której pyszna tafla Loary często robi wrażenie jeziora, odbyła się wesoło: Dina była szczęśliwa, iż zrozumiano ją tak dobrze. Rozmawiano teoretycznie o miłości, co pozwala kochankom in petto brać, do pewnego stopnia, miarę swoich serc. Dziennikarz przybrał ton wykwintnego zepsucia, udowadniając że miłość nie słucha żadnych praw, że objawy jej odmieniają się bez końca zależnie od charakterów, że tok życia społecznego pomnaża jeszcze rozmaitość zjawisk, że wszystko w tem uczuciu jest możebne i prawdziwe, że dana kobieta, oparłszy się długi czas wszystkim pokusom i prawdziwym namiętnościom, może ulec, w ciągu kilku godzin, jednej myśli, huraganowi duszy, z tych których tajemnicę zna tylko jeden Bóg!
— Ostatecznie, czyż to nie jest sprężyna wszystkich przygód jakieśmy sobie opowiadali od trzech dni? rzekł.
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/116
Ta strona została przepisana.