równajmy z tem rysy psychologiczne, jakiemi pobyt w tejże Ameryce żłobi się w charakierze Filipa Bridau (Kawalerskie gospodarstwo), lub ową iście chemiczną reakcję, jaką przeniesienie z prowincji do Paryża powoduje w psychice Lucjana de Rubempré i pani de Bargeton (Stracone złudzenia).
Wspomniałem Adolfa. Zestawienie tem ciekawsze tutaj, ile że druga część tej małej a tak bogatej w treść książeczki, Muzy z zaścianka, jest świadomą[1] warjacją ma temat tegoż Adolfa: tem ściślej możemy tedy śledzić różnice techniki i znaczenie ramy, w jakiej Balzac mocno osadza osoby i akcję toczącego się dramatu. Lękam się, iż do znudzenia może podkreślam fakt, że wszystko niemal bez wyjątku, co nam się wydaje naturalnym stanem posiadania nowoczesnej powieści, jest wynalazkiem i zdobyczą Balzaka. Poco zresztą sięgać do dawnych wzorów? wystarczy przeczytać jakąś wybitną powieść z epoki współczesnej Balzakowi, np. Pannę de Maupin Gautiera albo Lelię George Sand.
Przy wielu drobniejszych zwłaszcza powieściach Balzaka doznaję uczucia podziwu: w jaki sposób potrafi on na tak małej przestrzeni pomieścić takie bogactwo treści, i jeszcze pozwolić sobie na ten zbytek, aby... być rozwlekłym! I tak, w tej książeczce: akcja podejmująca na nowo temat Adolfa zaczyna się pod koniec utworu, a jest, mimo to, traktowana równie szeroko jak drobiazgowo i wyczerpująco. Pierwsza połowa książki zawiera daleko w głąb idącą biografję obojga de La Baudraye oraz ich pożycia, kilkadziesiąt zaś stron środka wypełniają opowiadania o zazdrosnych mężach, które, istotnie, znalazły się tu prawem kaduka, tak luźno są związane z treścią; wreszcie scena — paradna sama w sobie! — czytania romansu Olimpia, w który zawinięta była korekta dziennikarza. Ta scena wydaje mi się szczególnie interesująca, a oto czemu:
- ↑ „Mam nadzieję, że w końcowej części Muzy publiczność ujrzy temat Adolfa, ujęty od strony realnej“, pisze Balzac w korespondencji z Ewą Hańską. (Lettres à l’étrangère, II, 126).