Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Ukazał na fasadzie, nad bramą wjazdową, szacowną tarczę podtrzymywaną przez dwie syreny, na której widniał stary herb rodu d’Uxelles.
— Chcę zastąpić herby domu d’Uxelles mjemi; że zaś powtarzają się sześć razy na dwóch fasadach i na dwóch skrzydłach, to nie jest drobnostka.
— Twój herb datujący z wczoraj! wykrzyknęła Dina, i to po roku 1830!...
— Czyż nie stworzyłem majoratu?
— Rozumiałbym, gdyby pan miał dzieci... rzekł dziennikarz.
— Och! odparł mały staruszek, pani de La Baudraye jest jeszcze młoda, niema nie straconego.
Samochwalstwo to rozśmieszyło Stefana, który nie zrozumiał pana de La Baudraye.
— I cóż, Dynuś, rzekł do ucha pani de La Baudraye, i pocóż twoje wyrzuty?
Dina wyprosiła jeszcze dzień opóźnienia, pożegnanie kochanków odbyło się modą tych teatrzyków które dają dziesięć razy z rzędu ostatnie przedstawienie kasowej sztuki. Ale ile wymienionych przyrzeczeń! ile uroczystych ślubów żądanych przez Dinę i zaprzysiężonych bez trudu przez bezwstydnego dziennikarza! Z wyższością kobiety wyższej, Dina odwiozła, z wiedzą i na oczach całej okolicy, Stefana do Cosne, w towarzystwie matki i pana de La Baudraye. Kiedy, w dziesięć dni później, Dina przyjęła w swoim salonie w La Baudraye pana de Clagny, Kajetana i pana Gravier, miała ten tupet aby powiedzieć każdemu z nich: „Dzięki panu Lousteau, dowiedziałam się, jak samolubną była wasza miłość”.
I cóż za piękne tyrady posypały się o mężczyznach, o naturze ich uczuć, o celu ich plugawej żądzy etc. Z trzech wielbicieli Diny, jeden pan de Clagny powiedział jej: Kocham panią mimo wszystko!... To też Dina wzięła go za powiernika i uraczyła wszystkiemi słodyczami przyjaźni, jakie kobiety kandyzują dla nieboraków dźwigających obrożę ubóstwianego niewolnictwa.