Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/131

Ta strona została przepisana.

z głowy a nie z serca. Ale kobiety wiecznie będą się na to łapały; sądzą wówczas, iż są jedynem źródłem tych skarbów dowcipu.
Około grudnia, Lousteau nie czytał już listów Diny, które gromadziły się w szufladzie zawsze otwartej komody, napawając zapachem sterty koszul. W tej epoce zdarzył się feljetoniście jeden z owych trafów, które tacy jak on cyganie zwykli chwytać oburącz za włosy. W połowie miesiąca, pani Schontz, która interesowała się bardzo Stefanem, posłała doń pewnego ranka, aby zaszedł do niej w ważnej sprawie.
— Mój drogi, możesz się ożenić, rzekła.
— Często, mój aniołku, na szczęście!
— Kiedy mówię ożenić się, znaczy zrobić dobrą partję. Nie masz przesądów, nie potrzeba więc owijać w bawełnę; oto interes. Młoda osoba popełniła błąd, matka nie wie z tego ani całusa. Ojciec, to uczciwy rejent pełen honoru; miał ten rozsądek aby nic nie rozgłaszać. Chce wydać córkę za mąż w ciągu dwóch tygodni, daje w posagu sto pięćdziesiąt tysięcy franków, ma bowiem jeszcze troje dzieci; ale... — to wcale nie głupie — dokłada sto tysięcy z rączki do rączki aby pokryć mankament. Chodzi o starą mieszczańską rodzinę paryską...
— No a co? czemuż kochanek się nie żeni?
— Nie żyje.
— Cóż za awantura! Już tylko w burżuazji zdarzają się takie rzeczy
— Może sobie wyobrażasz, że to jaki zazdrosny brat zabił uwodziciela?... Młody człowiek umarł najgłupiej w świecie na zapalenie płuc, którego się nabawił wychodząc z teatru. Był to pierwszy dependent, bez grosza, uwiódł pannę aby zdobyć kancelarję. Istna kara niebios!
— Skąd-że to wiesz?
— Od Malagi, rejent jest jej mecenasem.