i monarchistą, był wstrzemięźliwy, obleśny, stateczny, szafujący komplementami.
W trzy tygodnie po prezentacji, za czwartym obiadem, Felicja Cardot, która przyglądała się Stefanowi z pod oka, podała mu filiżankę kawy we framudze i rzekła cichym głosem, ze łzami w oczach:
— Całe życie obrócę na to, aby panu odwdzięczyć poświęcenie dla biednej dziewczyny...
Lousteau uczuł się wzruszony, tyle było wyrazu w tem spojrzeniu, akcencie, geście. — Ta mała mogłaby dać szczęście uczciwemu człowiekowi, powiedział sobie, ściskając jej rękę za całą odpowiedź.
Pani Cardot spoglądała na zięcia jak na człowieka pełnego przyszłości; ale, wśród wszystkich cnót jakie mu przypisywała, głównie zachwycona była jego moralnością. Za podszeptem kutego rejenta, Stefan dał jej słowo, że nie ma ani naturalnego dziecka, ani żadnego stosunku, któryby mógł narazić szczęście drogiej Felisi.
— Może się to panu wyda przesadą z mej strony, mówiła dewotka; ale, kiedy się daje w ręce mężczyzny taką perłę jak moja Felisia, trzeba czuwać nad jej przyszłością. Nie jestem z tych matek, które są uszczęśliwione, kiedy się pozbędą córki. Mój mąż jest to człowiek szybkiej decyzji, napiera na to małżeństwo, chciałby aby już było po wszystkiem. Różnimy się tylko w jednem... Mimo że z człowiekiem takim jak pan, pisarzem, którego młodość, poświęcona pracy, uniknęła zepsucia dzisiejszych czasów, można być bezpiecznym, mimo to, miałby pan o mnie liche pojęcia, gdybym wydała córkę za mąż z zamkniętemi oczami. Wiem dobrze, że pan nie jesteś niewiniątkiem i byłabym bardzo niespokojna o moją Felisię (to szepnęła matrona do ucha) gdyby tak było; ale, gdyby pan miał mieć jakiś stosunek... Ot, słyszał pan zapewne o pani Roguin, żonie rejenta, który zyskał, nieszczęściem dla naszej korporacji, tak smutną sławę. Pani Roguin utrzymuje stosunek, i to od 1820, z pewnym bankierem...
— Tak, du Tillet[1], odparł Stefan i ugryzł się w język, spo-
- ↑ Córka Ewy, Cezar Birotteu etc.