Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/137

Ta strona została przepisana.

jej, pani Camusot, która nie znała fatalnego sekretu, bała się tego małżeństwa dla siostrzenicy. Pan Camusot, radca apelacyjny, opowiedział swojej macosze, pani Camusot, siostrze pana Cardot, rzeczy mało pochlebne dla dziennikarza. Lousteau, ten człowiek tak sprytny, nie widział nic niezwykłego w tem, iż żona bogatego rejenta chce obejrzeć tom, kosztujący piętnaście franków, nim go kupi! Nigdy inteligentny człowiek nie zniża się do zastanawiania nad psychologją „kołtuna”, który, dzięki tej nieuwadze, jest dlań zamkniętą księgą; podczas gdy artysta dworuje sobie z mydlarzy, oni mają czas wystrychnąć go na dudka.
W pierwszych dniach stycznia 1837, pani Cardot i jej córka wzięły tedy dorożkę i udały się na ulicę des Martyrs, oddać „przyszłemu* Felicji poszyty Gil Blasa, uszczęśliwione obie iż zobaczą mieszkanko dziennikarza. Tego rodzaju wizyty przyjęte są w starych mieszczańskich rodzinach. Odźwiernego nie było w domu, ale córka jego, dowiedziawszy się od godnej mieszczki że mówi z teściową i przyszłą żoną pana Lousteau, wydała im klucz, tem chętniej, iż pani Cardot wsunęła jej sztukę złota. Było około południa, pora w której dziennikarz wracał ze śniadania z kawiarni Angielskiej. Mijając przestrzeń, która znajduje się pomiędzy Matką Boską Loretańską a ulicą des Martyrs, Lousteau spojrzał przypadkiem na dorożkę, która pięła się pod górą ulicą du Faubourg Montmartre i miał uczucie że śni, poznając twarz Diny! Nogi wryły mu się w ziemię, skoro ujrzał istotnie swoją Dynuśkę w oknie dorożki.
— Co ty tu robisz? wykrzyknął.
Niepodobna było tytułować panią kobietę którą należało corychlej wyprawić.
— Jakto, kochanie, wykrzyknęła, nie czytałeś moich listów?
— Owszem, odparł Lousteau.
— A więc?
— A więc?
— Jesteś ojcem, odparła dama z prowincji.