— A ja myślałam, że mnie już nie kochasz!... wykrzyknęła biedna kobieta, upuszczając torebkę i płacząc ze szczęścia na fotelu, na który się osunęła.
— Rozgość się, mój aniołku, rzekł Stefan śmiejąc się w duchu, muszę napisać dwa słowa aby się wymówić z kawalerskiego obiadku, chcę mieć wszystek czas dla ciebie. Rozkazuj, jesteś tu u siebie.
Stefan napisał do Bixiou[1]:
„Mój drogi, baronowa spadła mi na kark i gotowa jest udaremnić moje małżeństwo, jeżeli nie wprowadzimy na scenę jednej z najoklepańszych sztuczek tysiąca i jednego wodewilów z Gymnase. Zatem, liczę na ciebie, że przybędziesz, jako starzec molierowski, połajać swego siostrzeńca Leandra za jego szaleństwa gdy dziesiąta Muza będzie ukryta w moim pokoju; chodzi o to, aby ją wziąć na uczucie, jedź ostro, bądź brutalny, przypiecz ją do żywego. Co do mnie, rozumiesz, jestem ślepo jej oddany, i będę głuchy, aby ci dać prawo krzyczeć. Przybywaj, jeżeli możesz, o siódmej.
Wysławszy ten list przez posłańca pod adresem człowieka, który, jak nikt w Paryżu, lubował się w owych psikusach zwanych przez artystów kawałami, Lousteau rozwinął napozór wielką gorliwość w zainstalowaniu Muzy z Sancerre; zajął się rozmieszczeniem wszystkich rzeczy, które przywiozła; zapoznał ją ze sprzętami i personelem domowym, z tak zupełną dobrą wiarą, z przyjemnością która tak przelewała się w słowach i pieszczotach, że Dina mogła się uważać za kobietę najbardziej kochaną pod słońcem. Apartament ten, w którym najmniejsze rzeczy nosiły piętno mody, podobał się jej o wiele bardziej niż zamek w Anzy. Dziennikarz wezwał Pamelę
- ↑ Kawalerskie gospodarstwo, Stracone złudzenia, etc.