i nie masz odłożonych ani tysiąca franków. Oto twoja pozycja w cyfrach. Czy będziesz mógł, na schyłku sił, utrzymać piórem dom? Toć twoja połowica, jeśli jest uczciwa, nie będzie miała środków leretki, aby wydobyć jedną i drugą tysiączkę z głębokości, w których ja chowa filister? Zarzynasz się poprostu. To tylko strona finansowa. Przypatrzmyż się stronie politycznej. Żeglujemy w epoce nawskroś mieszczańskiej, w której honor, cnota, delikatność, talent, wiedza, genjusz jednem słowem, polega na tem, aby płacić weksle, nie być nie dłużnym nikomu, i dobrze chodzić koło interesików. Bądź stateczny, bądź przyzwoity, miej żonę i dzieci, płać czynsze i podatki, pełń dyżury narodowego gwardzisty, bądź podobny do wszystkich gemajnów swojej kompanji, a możesz zabiegać się o wszystko, zostać ministrem, a masz szanse, bo nie nazywasz się Montmorency! Miałeś oto dopełnić warunków, wymaganych dla męża stanu, byłeś zdolny robić wszystkie świństwa potrzebne w tem rzemiośle, nawet odgrywać miernotę, byłbyś prawie-że w naturalnej roli. I, dla kobiety, która cię puści kantem w terminie wszystkich wiecznych miłości, za trzy, pięć lub siedm lat, zużywszy twoje ostatnie siły umysłowe i fizyczne, obracasz się plecami do kwiatu mieszczaństwa, do całej przyszłości politycznej, do trzydziestu tysięcy franków renty, do szacunku świata... Czy na tem powinien był skończyć człowiek, który nie miał już złudzeń?.. Mógłbyś, ostatecznie, gnieździć się z aktorką, któraby ci przypadła do smaku, to jest co się zowie kwestja gabinetowa; ale żyć z kobietą zamężną? to się nazywa walić w samo centrum nieszczęścia! połykać wszystkie jaszczurki grzechu, bez żadnej z jego przyjemności...
— Dosyć, powiadam, rzecz zamyka się w tem słowie: kocham panią de La Baudraye i wolę ją od wszystkich majątków świata, od pozycji... Mogłem się dać odurzyć dymowi ambicji... ale wszystko znika wobec szczęścia zostania ojcem.
— A, giez ojcostwa cię ukąsił? Ależ, nieszczęśliwy, jest się ojcem dzieci tylko swojej prawej żony! Cóż znaczy smarkacz, który nie nosi twego nazwiska? to ostatni rozdział romansu! Zabiorą ci
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/143
Ta strona została przepisana.