Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/147

Ta strona została przepisana.

Muzapomocą ciągłych festynów. Okoliczności nie dały tedy tym dwojgu tak inteligentnych ludzi uniknąć bajora w którem ugrzęźli, mianowicie niedorzecznej wspólności mieszkania, której, niestety, istnieje w Paryżu, w świecie literackim, tyle przykładów.
W ten sposób, spełnił się w całej rozciągłości program miłości prowincjonalnej, tak szyderczo nakreślony Stefanowi przez panią de La Baudraye, ale o którym ani jedno ani drugie nie pamiętało. Miłość jest głucha i niema od urodzenia.
Owa zima była tedy, w Paryżu, dla pani de La Baudraye, tem, czem październik w Sancerre. Aby wtajemniczyć swą żoneczkę w życie paryskie, Stefan przeplatał ten nowy miesiąc miodowy wycieczkami do teatru, dokąd Dina godziła się chodzić jedynie do zasłoniętej loży. W początkach, pani de La Baudraye zachowała ślady prowincjonalnej pruderji, bała się oczu ludzi, kryła swoje szczęście. Mówiła: „Pan de Clagny, pan Gravier zdolni są przyjechać za mną!“ Lękała się Sancerre w Paryżu. Lousteau, który był nadzwyczaj próżny, dopełnił wychowania Diny, zaprowadził ją do najlepszych modniarek i pokazał jej młode kobiety będące wówczas w modzie, zalecając je jako wzór do naśladowania. Toteż, prowincjonalny wygląd pani de La Baudraye zmienił się szybko. Przyjaciele komplementowali Stefana za jego zdobycz. Przez ten sezon, Lousteau mało zasilał literaturę i zadłużył się potężnie, mimo że harda Dina obróciła wszystkie swoje oszczędności na tualetę, mniemając że nie przysporzyła żadnego wydatku swemu kotusiowi. Po upływie trzech miesięcy, Dina zaaklimatyzowała się, upoiła się muzyką we włoskim, znała repertuar wszystkich teatrów, znała aktorów, dzienniki i anegdoty; przyzwyczaiła się do tego życia ciągłych wzruszeń, do tego bystrego prądu, w którym wszystko tonie w niepamięci. Nie wyciągała już szyi, nie stawała ogłupiała jak posąg Zdumienia na widok ustawnych niespodzianek jakie Paryż nastręcza obcym. Umiała wdechać powietrze tego środowiska genjalnego, żywego, płodnego, w którem talent czuje się w swoim żywiole i którego niezdolny jest opuścić. Jednego ranka, czytając dzienniki (Lousteau otrzymywał wszystkie),