Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Starania jakich wymagało karmienie, krzyki dziecka, spokój potrzebny matce w pierwszych dniach, obecność pani Piédefer, wszystko spiknęło się tak skutecznie przeciw pracy literackiej, iż Lousteau zagospodarował się w trzech pokojach wynajętych na pierwszem piętrze dla starej dewotki. Dziennikarz, zmuszony chodzić na premjery bez Diny i przeważnie z nią rozdzielony, znalazł urok w odzyskanej swobodzie. Niejeden raz pozwolił się ująć pod ramię i zaciągnąć na jakąś wesołą hulankę. Niejeden raz znalazł się, u loretki któregoś z przyjaciół, w dawnej „paczce“ cyganerji. Znów widział kobiety tryskające młodością, wspaniale ubrane, patrzące na wszelką oszczędność niby na zaprzeczenie swej młodości i władzy. Dina, mimo cudownej piękności jaką zajaśniała od trzeciego miesiąca karmienia, nie mogła wytrzymać porównania z temi kwiatami więdnącemi tak rychło, ale tak pięknemi przez czas który żyją w przepychach i dostatku. Mimo to, życie domowe miało dla Stefana wielkie powaby. W trzy miesiące, matka i córka, z pomocą kucharki, przybyłej z Sancerre oraz małej Pameli, przeobraziły zupełnie mieszkanie. Dziennikarz miał w domu obiad, śniadanie, podane z pewnym wykwintem. Dina, piękna i ładnie ubrana, starała się uprzedzać zachcenia drogiego Stefusia; czuł się królem domu, gdzie wszystko, nawet dziecko, było poddane, można rzec, jego egoizmowi. Czułość Diny przejawiała się w najdrobniejszych rzeczach, niepodobna tedy było Stefanowi poniechać przymilnych szalbierstw udanej miłości. Mimo to, w trybie życia w jaki Lousteau dawał się wciągnąć, Dina przewidywała źródło ruiny i dla swej miłości i dla domu. Po dziesięciu miesiącach karmienia, odłączyła syna, przeniosła matkę do apartamentu Stefana i przywróciła to współżycie które spaja w nierozerwalny sposób mężczyznę z kobietą, kiedy kobieta jest kochająca i rozumna. Jednym z najbardziej uderzających rysów opowieści stworzonej przez Benjamina Constant, i jednem z objaśnień opuszczenia Eleonory, jest ten brak codziennej, lub, jeśli wolicie, conocnej zażyłości między nią a Adolfem. Każde z kochanków ma swoje środowisko; oboje poddali się wymaganiom świata, zacho-