Pracowała jak pracowały najtęższe talenty współczesne. Narażając się ma utratę świeżości i zdrowia, Dina była dla Stefana tem, czem panna Delachaux dla Gardane’a we wspaniałej powiastce To nie bajka Diderota. Ale, poświęcając samą siebie, popełniła ten szczytny błąd, iż poświęciła swoją tualetę. Dawała farbować suknie, ubierała się już tylko czarno. — Cuchnęła czarnem, jak mówiła Malaga, która podrwiwała sobie mocno ze Stefana. Pod koniec roku 1839, Stefan, na wzór Ludwika XV, doszedł, przez niedostrzegalne kompromisy sumienia, do tego, iż stworzył różnicę między swoją sakiewką a pieniędzmi domu, jak Ludwik XV odróżniał tajemny skarbczyk od swojej „szkatuły“. Oszukiwał Dinę co do sumy swych dochodów. Spostrzegając te podłostki, pani de La Baudraye przechodziła straszliwe męki zazdrości. Chciała podtrzymywać równocześnie życie światowe i życie literackie, towarzyszyła dziennikarzowi na wszystkie premjery, i podchwytywała u niego odruchy zranionej miłości własnej, czerń bowiem jej tualety rzucała na niego posępny odcień, chmurzyła mu fizjognomję i czyniła go niekiedy brutalnym. Odgrywając w tem pożyciu rolę kobiety, miał wszystkie jej okrutne wymagania; wyrzucał Dinie zaniedbanie stroju, korzystając równocześnie z tego poświęcenia, które tyle kosztuje kochankę; zupełnie jak kobieta, która, kazawszy ci przejść przez ściek dla ocalenia jej honoru, powiada kiedy zeń wychodzisz: „Nie lubię błota!“ Dina musiała silniej ująć luźne cugle panowania, jakie wszystkie sprytne kobiety wykonują nad mężczyznami bez woli. Ale przy tej czynności, straciła wiele ze swego moralnego blasku. Podejrzenia takie, skoro raz wypłyną, wciągają kobietę w owe sprzeczki, w których zaczyna się brak szacunku, ile że ona sama schodzi z wysokości na jakiej się postawiła pierwotnie. Następnie, poczyniła ustępstwa. Stefanowi wolno było przyjmować przyjaciół, Natana, Bixiou, Blondeta, Finota, których zachowanie, rozmowy, zetknięcie, oddziaływały deprawująco. Próbowano wytłómaczyć pani de La Baudraye, że jej zasady, uprzedzenia, były resztką prowincjonalnych przesądów; wmawiano w nią kanony „kobiety wyższej“, Niebawem zazdrość dostarczyła
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/163
Ta strona została przepisana.