Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/164

Ta strona została przepisana.

broni przeciw Dinie. W karnawale r. 1840, przebierała się, szła na bal Opery, uczestniczyła w paru kolacyjkach z loretkami, aby towarzyszyć Stefanowi we wszystkich jego rozrywkach. W dzień Mi-carême lub raczej nazajutrz, o ósmej rano, Dina, przebrana, wracała z balu, aby się położyć. Wybrała się szpiegować Stefana, który, w mniemaniu, że jest chora, oddał ten wieczór pannie Fanny Beaupré. Dziennikarz, uprzedzony przez przyjaciela, zachował się w sposób zdolny oszukać biedną kobietę, która niczego nie pragnęła więcej niż być oszukaną. Wysiadając z dorożki, Dina spotkała pana de La Baudraye, któremu odźwierny ją wskazał. Starowina ujął żonę za ramię, mówiąc zimno: — Czy to pani?
To widmo władzy małżeńskiej, wobec której czuła się tak mała, a zwłaszcza te słowa ścięły lodem serce biednej istoty, przydybanej w kostjumie majtka. Aby tem lepiej oszukać Stefana, Dina wybrała strój, pod którym nie mógłby się jej domyślić. Skorzystała z tego, że była jeszcze w masce, aby umknąć bez odpowiedzi, poszła się przebrać i udała się ma piętro do matki, gdzie czekał na nią pan de La Baudraye. Mimo swej wyniosłej miny, zaczerwieniła się w obliczu małego staruszka.
— Czego pan sobie życzy odemnie? rzekła, Czyż nie rozstaliśmy się na zawsze?...
— Faktycznie tak, odparł pan de La Baudraye, ale prawnie, nie.
Pani Piédefer dawała córce znaki, które Dina wreszcie spostrzegła i zrozumiała.
— Jedynie własny interes może tu pana sprowadzać, rzekła z goryczą.
— Nasze interesy, odparł chłodno człeczyna, mamy bowiem dzieci... Wuj pani, Silas Piédefer, umarł w Nowym Yorku, gdzie, zrobiwszy i straciwszy kilka razy majątek w rozmaitych krajach, zostawił, ostatecznie, jakieś siedm do ośmiuset tysięcy franków, mówią nawet miljon dwakroć; ale chodzi o to, aby spieniężyć towary... Jestem głową rodziny, wykonywam pani prawa.