Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/169

Ta strona została przepisana.

— A ja, odparła mu, czem jestem? kobietą, która postawiła się poza społeczeństwem. Kiedy ja depcę honor kobiety, czemużbyś ty nie miał dla mnie poświęcić nieco honoru mężczyzny? Czy nie żyjemy poza wszelką ramą? Czemu nie miałbyś przyjąć odemnie tego, co Natan przyjmuje od Floryny? policzymy się, kiedy się będziemy rozchodzić, a... ty wiesz!... śmierć tylko nas rozłączy. Twój honor, Stefanie, to moje szczęście, jak moim jest moja stałość i twoje szczęście. Jeśli nie jesteś ze mną szczęśliwy, wszystko skończone. Jeżeli zrobię ci jedną przykrość, skaż mnie. Długi spłacone, mamy dziesięć tysięcy franków renty a zarobimy przecież, we dwoje, ośm tysięcy rocznie... Będę pisała sztuki! Mając półtora tysiąca franków na miesiąc, czyż nie będziemy bogaci jak Rotszyldy? Bądź spokojny. Teraz będę miała cudowne tualety, będziesz się mógł mną pysznić, jak wtedy, w dzień premjery Natana...
— A matka twoja, która chodzi codzień na mszę, która chce ci sprowadzić księdza i wyrwać cię z twego życia!
— Każdy ma swoją słabostkę. Ty palisz, ona mnie katechizuje, poczciwa kobieta! ale za to dba o dzieci, prowadzi je na spacer, jest całkowicie oddana, ubóstwia mnie; chcesz jej zabronić płakać?...
— Co powiedzą o mnie?
— Ależ my nie żyjemy dla świata! wykrzyknęła, unosząc Stefana i sadzając go przy sobie. Zresztą, pobierzemy się kiedyś, kto wie, mamy za sobą szanse morskiej podróży...
— Nie myślałem o tem, wykrzyknął naiwnie Lousteau, który rzekł sobie w duchu: Będzie zawsze czas zerwać po powrocie męża.
Począwszy od tego dnia, Lousteau żył wystawnie; Dina mogła na premjerach walczyć z najlepiej ubranemi kobietami w Paryżu. Kołysany domowem szczęściem, Lousteau odgrywał wobec przyjaciół, przez próżność, rolę człowieka gnębionego, znudzonego, zrujnowanego przez panią de La Baudraye. — Och! jakżebym był wdzięczny przyjacielowi, któryby mnie uwolnił od Diny! Ale nikomuby się to nie powiodło, mówił, kocha mnie tak, iż byłaby się zdolna rzucić oknem, gdybym jej rzekł słowo. Dziennikarz kazał się ża-