bytu Stefana: wróciła do czarnych sukien; ale tym razem była to żałoba, szczęście jej bowiem zmieniło się w wyrzuty. Zbyt często wstydziła się samej siebie, aby nie czuć niekiedy ciężaru swego łańcucha. Nieraz matka zaszła ją w owych chwilach głębokiej zadumy, w której wizja przyszłości pogrąża nieszczęśliwych w rodzaju odrętwienia. Idąc za radą spowiednika, pani Piédefer czyhała na chwilę znużenia, którą ksiądz przepowiadał; wówczas starała się przemawiać w interesie dzieci. Zadowoliła się żądaniem rozdziału mieszkania, nie wymagając rozdziału serc. W rzeczywistości, tego rodzaju naprężone sytuacje nie kończą się, jak w książkach, śmiercią lub zręcznie ułożoną katastrofą; kończą się, o wiele mniej poetycznie, niesmakiem, skażeniem wszystkich kwiatów duszy, trywjalnością przyzwyczajenia, ale często także innem uczuciem, odzierającem kobietę z owego zainteresowania, jakiem otacza się ją z nawyku. Owóż, kiedy zdrowy rozsądek, kiedy konwenans społeczny, interes rodziny, kiedy wszystkie czynniki tego co nazywano za Restauracji moralnością publiczną, przez odrazę do słowa religja katolicka, schodzą się z poczuciem ran nazbyt dotkliwych, kiedy znużenie poświęceniem doszło prawie do wyczerpania, i kiedy, w tem położeniu, jakiś cios zbyt gwałtowny, jedna z owych nikczemności jakie mężczyźni odsłaniają jedynie kobietom których czują się panami, doprowadzi do szczytu niesmak, rozczarowanie, wówczas nadeszła godzina dla przyjaciela, podejmującego kurację. Pani Piédefer niewiele tedy miała trudu aby zdjąć bielmo z oka córki. Posłała po naczelnego prokuratora. Pan de Clagny dokończył dzieła, upewniając panią de La Baudraye, iż, gdyby się wyrzekła życia ze Stefanem, mąż zostawiłby jej dzieci, pozwoliłby mieszkać w Paryżu, i oddałby jej do rozporządzenia jej majątek.
— Cóż za egzystencja! rzekł. Biorąc się zręcznie do rzeczy, przy pomocy nabożnych i miłosiernych osób, mogłaby pani mieć salon i odzyskać pozycję. Paryż, to nie Sancerre!
Dina zdała w ręce pana de Clagny troskę o przeprowadzenie transakcji z karzełkiem. Pan de La Baudraye dobrze sprzedał wino,
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/174
Ta strona została przepisana.