Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/182

Ta strona została przepisana.

— Bawi się w namiętność, mówiła hrabina, śmiejąc się. Żartowała z pana de Clagny w jego obecności, urzędnik zaś mówił sobie: — Zajmuje się mną! — Robię tak wielkie wrażenie na tym biednym człowieku, mówiła, śmiejąc się, do matki, że, gdybym powiedziała tak, sądzę że onby powiedział nie. Pewnego wieczora, pan de Clagny odwoził w towarzystwie żony swą drogą hrabinę głęboko zadumaną. Wszyscy troje byli na premjerze Prawej i lewej ręki, pierwszej sztuki Leona Gozlan.
— O czem pani myśli? spytał urzędnik, przerażony melancholją v swego bóstwa.
Wytrwały smutek, ukryty ale głęboki, pożerający hrabinę, stanowił główną chorobę, której urzędnik nie umiał zwalczać, prawdziwa bowiem miłość jest często niezręczna, zwłaszcza kiedy jest bez wzajemną. Prawdziwa miłość zapożycza formy od charakteru. Otóż, godny urzędnik kochał na sposób Alcesta, gdy pani de La Baudraye pragnęła być kochaną na sposób Filinta[1]. Podłostki miłości bardzo się licho godzą z prawością Mizantropa. Toteż, Dina strzegła się otworzyć serce przed swoim patito. Jak się odważyć przyznać, iż żałowała niekiedy dawnego bagna? Czuła w światowem życiu olbrzymią pustkę, nie miała do kogo odnieść swoich powodzeń, tryumfów, strojów. Niekiedy, wspomnienia jej udręczeń wracały zmieszane z wspomnieniem palącej rozkoszy. Czuła chwilami żal do Stefana, że nie zajmuje się nią, byłaby pragnęła dostawać odeń listy tkliwe lub wściekłe. Ponieważ Dina nie odpowiadała, urzędnik powtórzył pytanie, ujmując hrabinę za rękę i tuląc tę rękę z nabożnem skupieniem w swoich.
— Chce pan prawą czy lewą? odparła z uśmiechem.

— Lewą, odpowiedział, bo przypuszczam, że pani mówi o kłamstwie i prawdzie.

  1. Alcest, Filint, postaci z Mizantropa Moliera.