Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/21

Ta strona została przepisana.

miała tę cierpliwość aby wychować żółte i chuderlawe dziecko, dla którego żywiła ową namiętną miłość, jaką matki znajdują w sercu dla cherlaków. Śmierć tej kobiety, z domu de Castéran la Tour, przyczyniła się znacznie do powrotu pana de La Baudraye do Francji. Ten Lukullus z pokolenia Milaudów umarł, zapisując synowi swoje lenno bez jego praw pańskich, ale zdobne herbami i chorągiewkami, dalej tysiąc luidorów, sumę dość znaczną w 1802, i wierzytelności u najdostojniejszych emigrantów, zamknięte w teczce z własnemi poezjami, pod tem godłem: Vanitas vanitatum et omnia vanitas! Jeżeli młody La Baudraye się uchował, zawdzięczał to klasztornej regularności życia, owej oszczędności ruchu, którą Fontenelle głosi jako religję ludzi wątłych, a zwłaszcza powietrzu Sancerre, wpływowi tego cudownego położenia, którego panorama obejmuje czterdzieści mil doliny Loary. Od 1802 do 1815, mały La Baudraye powiększył swoje ex-lenno o kilka folwarków, i oddawał się zapamiętale hodowli wina. W początkach, Restauracja wydała mu się tak chwiejna, iż nie miał odwagi jechać do Paryża upominać się o wierzytelności; ale po śmierci Napoleona próbował zmienić poczje ojca w brzęczącą walutę, nie zrozumiał bowiem głębokiej filozofji wyrażonej tą mieszaniną obligów i szarad. Winiarz stracił tyle czasu nim się dostał przed oblicze książąt de Navarreins i tym podobnych (to jego wyrażenie), iż wrócił do Sancerre, wezwany przez swoje ukochane wino, nie uzyskawszy nic, prócz gotowości do usług. Restauracja wróciła szlachcie dosyć blasku, aby La Baudraye zapragnął dać sens swej ambicji, zapewniając sobie potomka. Ten rezultat małżeństwa wydawał mu się dość problematyczny; inaczej nie byłby się tak ociągał; ale, pod koniec 1823, widząc się jeszcze na nogach w czterdziestym trzecim roku — wiek, którego żaden lekarz, astrolog, ani akuszerka nie śmieliby mu wróżyć — zapałał nadzieją znalezienia nagrody swej wytrwałej cnoty. Jednakże, wybór jego ujawnił, zważywszy wątłą przyrodę nowożeńca, taki brak przezorności, iż niepodobna było miejscowym złym językom nie dopatrywać się w tem głębokiego wyrachowania.