Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/24

Ta strona została przepisana.

jaką taki wyskrobek jak La Baudraye musiał powziąć do tego kolosa Milaud.
Istniała w Nevers mieszczańska gałąź Milaudów, którzy, uprawiając handel nożowniczy, wzbogacili się dostatecznie aby przedstawiciel tej linji mógł się chwycić karjery w służbie państwowej.
Może będzie dobrze oczyścić tę opowieść, w której czynniki moralie odgrywają dużą rolę, z nizkich interesów materjalnych, któremi zaprzątał się wyłącznie pan de La Baudraye: opowiemy tedy zwięźle wyniki jego zabiegów w Paryżu. To zresztą wytłómaczy wiele tajemniczych szczegółów historji współczesnej, oraz podziemne trudności, jakie napotykali na terenie politycznym ministrowie za Restauracyi. Przyrzeczenia ministerjalne okazały się tak zwodnicze, iż pan de La Baudraye udał się do Paryża w chwili gdy posiedzenia Izby powołały tam kardynała. Oto jak książę de Navarreins, pierwszy wierzyciel zaczepiony przez pana de La Baudraye, wywinął się ze sprawy. Pewnego ranka, w hotelu de Mayence, gdzie ulokował się nasz prowincjał, zjawił się konfident ministerjalny, który zęby zjadł na likwidacjach. Wytworna ta osobistość, przybyła w wytwornym kabrjolecie i odziana jak najwytworniej, zmuszona była drapać się aż pod numer 37, to znaczy na trzecie piętro, do pokoiku, gdzie winiarz pitrasił na kominku szklankę kawy.
— Czy z panem Milaud de La Baudraye mam zaszczyt...
— Tak, odparł mały człowieczek, zawijając się w szlafrok.
Obejrzawszy przez lornetkę ten kazirodczy produkt starej narzutki chiné pani Piédefer oraz sukni nieboszczki pani de La Baudraye, pośrednik uznał człowieka, szlafrok i mały gliniany garnczek w którym gotowało się mleko w cynowej rynce za zjawisko tak charakterystyczne, iż wszelkie finezje wydały mu się zbyteczne.
— Założę się, drogi panie, rzekł obcesowo, że jada pan obiady po czterdzieści su u Urbana w Palais-Royal.
— Czemuż-to?...
— Och, przypominam sobie że pana tam widziałem, odparł z cała powagą Paryżanin. Wszyscy wierzyciele książąt tam jadają. Wia-