Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/34

Ta strona została przepisana.

ta, okrzyczana za dziwactwo, harmonizowała z Diną. Cuda owe, zaczynające właśnie wchodzić w modę, uderzały wyobraźnię nowoprzybyłych; spodziewali się rzeczy dziwacznych, ale rzeczywistość przechodziła ich oczekiwanie, skoro poprzez ocean kwiatów, ujrzeli te katakumby starożytności ustawione jak u nieboszczyka du Sommerard, tego Old Mortality meblarstwa! Osobliwości te stawały się zresztą równocześnie sprężynami, które, w danej kwestji, pozwalały tryskać tyradom na temat Jana Goujon, Michała Kolumba, Germana Pilon, Boulle’a, Van Huysium, Bouchera, owego wielkiego malarza rodem z Berry; na temat Brustolona, owego Michała-Anioła bukszpanu i dębu; na temat trzynastego, czternastego, piętnastego, szesnastego i siedmnastego wieku, emalji Bernarda de Palissy, Petitota, sztychów Albrechta Dürera (wymawiała Dür), illuminowanych welinów, gotyku, w sposób zdolny porazić starców a wprawić w entuzjazm młodych ludzi.
Ożywiona pragnieniem wlania życia w Sancerre, pani de La Baudraye próbowała stworzyć w mieście towarzystwo rzekomo literackie, Prezydent trybunału, pan Boirouge, któremu spadł właśnie na głowę domek z ogrodem z sukcesji Popinot-Chandier, poparł utworzenie towarzystwa. Przebiegły urzędnik ułożył z panią de La Baudraye statut, zgłosił się jako jeden z założycieli, i wynajął swój dom na piętnaście lat Towarzystwu literackiemu. Począwszy od drugiego roku, grywano tam w domino, w bilard, w gieryłasza, popijając grzane wino, poncz i likiery. Co się tyczy literatury, czytano dzienniki, dysputowano o polityce i mówiono o interesach. Od czasu do czasu, wyprawiano kolacyjki i dawano maskarady w karnawale. Pan de La Baudraye uczęszczał tam pilnie, ze względu na żonę, jak powiadał jowialnie.
Te rezultaty wprawiły w rozpacz kobietę wyższą, która zwątpiła o Sancerre; odtąd skupiła w swoim salonie cały intelektualizm okolicy. Jednakże, mimo dobrej woli panów Chargeboeuf, Gravier, de Clagny i X. Duret, pierwszego i drugiego podprokuratora, mło-