iż nie zdoła zatrzymać gości dłużej niż dwa dni, poprosiła Bianchona aby wzbogacił jej skarb, wpisując kilka wierszy w album które mu podała.
Lekarz przyprawił o śmiech Stefana, pokazując mu, na pierw szej stronie, tę myśl:
Co czyni lud tak niebezpiecznym, to poczucie, iż posiada w kieszeni rozgrzeszenie na wszystkie swoje zbrodnie.
— Poprzyjmy tego człowieka dość odważnego aby bronić sprawy monarchji, rzekł Stefanowi do ucha uczony elew Despleina. I Bianchon napisał pod spodem:
To, co różni Napoleona od woziwody, istnieje jedynie dla Społeczeństwa, niczem jest dla Natury. To też, demokracja, buntując się przeciw nierówności stanów, odwołuje się bez przerwy do Natury.
— Oto bogacze, wykrzyknęła Dina zdumiona, wydobywają z kieszeni sztukę złota, jak biedni wyciągają grosz... Nie wiem, rzekła zwracając się do Stefana, czy to nie będzie nadużyciem praw gościnności, poprosić pana o kilka strof...
— Och, pani, za wiele zaszczytu!... Bianchon jest wielkim człowiekiem, ale ja jestem zbyt mało znany!... Za dwadzieścia lat, nazwisko moje będzie trudniejsze do wytłómaczenia niż nazwisko pana prokuratora, którego myśl, wpisana w pani albumie, zdradzi niezawodnie jakiegoś nieznanego Monteskiusza.Zresztą, trzebaby mi co: najmniej całej doby aby zaimprowizować jakąś bardzo gorzką medytację; umiem malować jedynie to co czuję...
— Chciałabym, aby pan poprosił o dwa tygodnie, rzekła uprzejmie pani de La Baudraye podając album: miałabym pana dłużej.