Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/67

Ta strona została przepisana.
SPLEEN

Wierszy odemnie, zgubionego w tłumie,
W tym świecie, który nie zna, nie rozumie
Serca, co serca pożąda;
Który nie spełnił żadnego z mych marzeń,
I gdzie me oko, syte tęsknych wrażeń,
Zło jeno samo ogląda!...

Tym kartom, które myśl twa wdziękiem stroi,
Odblask mej duszy smętnej nie przystoi,
Stojącej u zwątpień progu;
Kobiecie trzeba mówić o miłości,
O balach świetnych, o szczęściu, radości,
A nawet nieco o Bogu...

Czyż nie szyderstwem, trudnem do pojęcia,
Rzec do mnie, zwątpień i bolów dziecięcia:
„Nakreśl nam szczęścia obrazy!“
Czyliż ślepcowi się o słońca błysku
Mówi, sierocie o matki uścisku,
Łamiąc im serce sto razy!

Gdy zimna rozpacz duszę żre od młodu,
Gdy dzień nie minie jeden bez zawodu,
Tam przyszłość wszelka zamiera;
Jeśli nikt z tobą łzy bratniej nie roni,
Nikt serca nie da, ni pomocnej dłoni,
Tam grób się czarny otwiera.

Żałuj mnie, pani... często, ach, samemu
Bogu śmiem bluźnić, pytając go, czemu
Obszedł się ze mną tak srogo?
Gdyby chciał, mógłbym, radosny, stęskniony,
Świat cały objąć drżącemi ramiony —
A nie mam nic i nikomu...

Stefan Loustea
Wrzesień 1836, w zamku Anzy