Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/69

Ta strona została przepisana.

ślicznym koszyczku? Jeżeli się kiedy ożenię, chciałbym, aby, po dwunastu latach małżeństwa, koszyczki które będzie haftowała moja żona były dla mnie.
— Czemuż nie miałyby być dla pana? rzekła pani de La Bandraye, podnosząc na Stefana piękne szare oczy, pełne zalotności.
— Paryżanie nie wierzą w nic, rzekł prokurator z goryczą. Cnotę kobiet zwłaszcza podają w wątpliwość z bezprzykładną śmiałością. Tak, od pewnego czasu, książki jakie drukujecie, panowie pisarze, wasze rewje, wasze sztuki teatralne, cała wasza bezecna literatura wspiera się na cudzołóztwie...
— Ej, panie prokuratorze, odparł śmiejąc się Stefan, ja panu pozwalam grać spokojnie, nie zaczepiam pana, i oto pan wyrusza przeciw mnie z aktem oskarżenia. Słowo dziennikarza, nagryzmoliłem więcej niż sto artykułów przeciw autorom, których pan wspomina; ale przyznaję, że, jeśli ich napadałem, to aby powiedzieć coś coby było podobne do krytyki. Bądźmy sprawiedliwi: jeżeli ich pan skaże, trzeba skazać Homera i jego Iliadę, która kręci się koło pięknej Heleny; trzeba skazać Raj utracony Miltona: Ewa i wąż wydają mi się wcale ładnem symbolicznem cudzołóztewkiem; trzeba usunąć Psalmy Dawida, natchnione nielegalnemi amorami tego hebrajskiego Ludwika XIV; trzeba rzucić w ogień Mitrydata, Świętoszka, Szkołę żon, Fedrę, Andromakę, Wesele Figara, Piekło Dantego, Sonety Pertrarki, całego Jana Jakóba Rousseau, średniowieczne romanse, historję francuską, rzymską, etc. ete. Nie sądzę, aby, poza Bossuetem i Prowincjałkami Paskala, pozostało dużo książek, jeżeli pan chce wykluczyć te, w których jest mowa o kobietach miłowanych naprzekór prawu.
— Ładne nieszczęście! rzekł pan de Clagny.
Stefan podrażniony profesorskim tonem pana de Clagny, umyślił doprowadzić go do furji zapomocą jednej z owych zimnych mistyfikacyj, które polegają na tem, aby bronić mniemań, o które się nie stoi, w tym celu aby przywieść do wściekłości nieboraka, dysputującego w dobrej wierze: finta godna dziennikarza.