przez wysypane piaskiem aleje, wreszcie zatrzymała się. Z pogłosu, jaki zbudziły nasze kroki, domyśliłem się że jesteśmy pod domem. — Cisza teraz, rzekła mi do ucha, i uważaj pan dobrze na siebie! Nie trać ani na chwilę z oczu moich znaków, nie będę mogła mówić do pana bez niebezpieczeństwa dla nas obojga, a chodzi w tej chwili o to aby panu ocalić życie. Następnie dodała, ale już głośno: — Pani jest w pokoju na parterze; aby się do niej dostać, trzeba nam będzie przejść przez pokój męża, tuż koło jego łóżka; nie kaszlaj pan, idź po cichu, i trzymaj się tuż za mną aby nie potrącić jakiego mebla lub nie stąpić nogą poza dywan który przygotowałam“. Tutaj kochanek zamruczał głucho, jakby zniecierpliwiony zwłoką. Pokojowa zmilkła, usłyszałem jak otwiera drzwi, poczułem ciepło pokoju; szliśmy, stąpając na palcach, niby złodzieje w czasie wyprawy. Wreszcie, miękka ręka dziewczyny zdjęła mi opaskę. Znalazłem się w dużym pokoju, wysoko sklepionym i licho oświetlonym dymiącą lampą. Okno było otwarte, ale opatrzone przez zazdrosnego męża grubą żelazną kratą. Znalazłem się tam jak w saku. Na ziemi, na macie, kobieta z głową osłoniętą muślinem, poprzez który oczy jej pełne łez jarzyły się jak dwie gwiazdy, przyciskała z siłą do ust chustkę i gryzła ją tak silnie, iż zęby wbijały się na wylot. Nie widziałem nigdy równie pięknego ciała, ale ciało to wiło się w boleści niby struna harfy w ogniu. Nogi nieszczęśliwej wygięte były w łuk i wsparte na niskiej komódce; oburącz trzymała się poręczy, napinając ramiona, na których żyły były Straszliwie wzdęte. Podobna była do zbrodniarza rozpiętego na mękach. Pozatem najmniejszego krzyku, żadnego hałasu, prócz głuchego trzeszczenia jej kości. Staliśmy tak wszyscy troje, nieruchomi i niemi. Chrapanie męża rozlegało się z pocieszającą regularnością. Chciałem się przyjrzeć pokojowej, ale włożyła z powrotem maskę, którą zdjęła zapewne w czasie drogi: nie mogłem nie dojrzeć, prócz pary czarnych oczu i powabnie zaokrąglonych kształtów. Kochanek narzucił natychmiast jakieś chustki na nogi swej pani i złożył podwójnie muślinową zasłonę na jej twarzy. Przyjrzawszy się bacznie tej kobie-
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/81
Ta strona została przepisana.