cie, poznałem, z pewnych objawów zauważonych niegdyś w bardzo smutnej okoliczności mego życia, że dziecko nie żyje. Pochyliłem się ku dziewczynie, aby ją powiadomić o tem wydarzeniu. W tej chwili, podejrzliwy nieznajomy wydobył sztylet; ale miałem czas wszystko powiedzieć pokojówce, która rzuciła mu półgłosem dwa słowa. Słysząc mój wyrok, kochanek uczuł lekki dreszcz, który go wstrząsnął od stóp do głowy jak błyskawica; zdawało mi się, iż twarz jego zbladła pod czarną maską. Pokojowa uchwyciła chwilę gdy ten człowiek spoglądał w rozpaczy na umierającą, już nawpół siną, i pokazała mi na stole przyrządzone szklanki z lemoniadą, dając znak przeczący. Zrozumiałem że trzeba wstrzymać się od picia, mimo straszliwego pragnienia które suszyło mi gardło. Kochankowi chciało się pić; wziął próżną szklankę, napełnił lemoniadą i wypił. W tej chwili, dama dostała gwałtownych konwulsyj, które oznajmiły porę sposobną do operacji. Uzbroiłem się w odwagę, i, po godzinie pracy, zdołałem wydobyć dziecko kawałkami. Hiszpan nie myślał już o tem aby mnie otruć, zrozumiał iż ocaliłem mu kochankę. Wielkie łzy spływały mu od czasu do czasu na płaszcz. Kobieta nie wydała ani krzyku, ale drżała jak poszczute dzikie zwierzę, pot spływał jej wielkiemi kroplami. W straszliwie krytycznym momencie, uczyniła gest aby wskazać pokój męża; mąż poruszył się: z nas czworga ona jedna usłyszała szelest prześcieradeł, skrzypienie łóżka czy też szmer firanek. Zatrzymaliśmy się; poprzez dziury w maskach, pokojowa i kochanek wymienili płomienne spojrzenie, jakgdyby mówiąc oczyma: — Czy zabijemy go, jeśli się obudzi? Wyciągnąłem wówczas rękę, aby ująć szklankę lemoniady którą nieznajomy napoczął. Hiszpan myślał że chcę wychylić jedną z pełnych szklanek; skoczył jak kot, położył długi puginał ma zatrutych szklankach, i podał mi swoją, dając znak abym wypił resztę. Był taki natłok myśli, było tyle uczucia w tym znaku i w tym geście, iż przebaczyłem mu okrutny podstęp obmyślony w tym celu aby mnie zabić i zagrzebać w ten sposób pamięć wydarzenia. Po dwóch godzinach zabiegów i lęku, ułożyliśmy z powrotem chorą. Człowiek ten, ważąc się na
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/82
Ta strona została przepisana.