Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/86

Ta strona została przepisana.

czaszka bez jednego włosa połyskiwała gorącymi tonami, ciało zaś jego mogło przyprawić o przestrach, tak było chude. Kobieta! wyobraźcie ją sobie. Nie, obraz nie byłby prawdziwy. Miała tę cudowną kibić, która zrodziła w języku hiszpańskim słowo meneho; mimo iż blada, była jeszcze piękna; płeć jej — przywilej rzadki u Hiszpanki — olśniewała białością; ale spojrzenie, pełne hiszpańskiego słońca, padało niby strumień rozpalonego ołowiu. — Pani, spytałem margrabiny pod koniec wieczoru, w jakim nieszczęśliwym wypadku straciła pani ramię? — W wojnie o Niepodległość, odparła.
— Hiszpanja, to osobliwy kraj, rzekła pani de La Baudraye: zostało tam coś z obyczajów arabskich.
— Och, rzekł śmiejąc się dziennikarz, ta manja obcinania ręki jest tam bardzo dawna, wraca w pewnych epokach jak niektóre nasze kaczki w dziennikach, temat ten bowiem grasował w teatrze hiszpańskim już w r. 1570...
— Czy pan sądzi, że byłbym zdolny wymyślić to wszystko? rzekł pan Gravier dotknięty niedbałym tonem Stefana.
— Ależ nie, bynajmniej, odparł dwuznacznie dziennikarz.
— Ba! rzekł Bianchon, wymysły romansopisarzy i dramaturgów przeskakują równie często z książek i sztuk w realne życie, jak wydarzenia życia realnego wstępują na teatr i rozpierają się w książkach. Widziałem, jak, w moich oczach, urzeczywistniła się komedja o Świętoszku, z wyjątkiem rozwiązania; nigdy bowiem nie zdołano Orgonowi otworzyć oczu.
— A tragikomedja Adolfa, przez Benjamina Constant, rozgrywa się obecnie, wykrzyknął Lousteau.
— Czy sądzi pan, że mogłyby się zdarzyć jeszcze we Francji przygody takie jak ta którą nam opowiedział pan Gravier? rzekła pani de La Baudraye.
— Ech! Boże! wykrzyknął prokurator, na dziesięć lub dwanaście jaskrawych zbrodni które zdarzają się corocznie we Francji, połowa dzieje się w okolicznościach conajmniej równie nadzwyczajnych jak w waszych opowiadaniach, a często przewyższa je roman-