paru kawalerów najętemi końmi. Około siódmej, prowincja wparadowała, mniej lub więcej godnie, do olbrzymiego salonu, który Dina, uprzedzona o najeździe, kazała suto oświetlić i któremu nadała cały blask, uwalniając piękne meble z szarych pokrowców; wieczór ten bowiem przedstawiał się jej jako jeden z wielkich dni jej życia. Lousteau, Bianchon i Dina wymienili dowcipne i porozumiewawcze spojrzenia, obserwując pozy, słuchając odezwań tych znęconych ciekawością gości. Ile spłowiałych wstążek, dziedzicznych koronek, kwiatów bardziej sztukowanych niż sztucznych, zabłysło zuchwale na dwuletnich kapeluszach! Prezydentowa Boirouge, kuzynka Bianchona, poszeptała nieco z doktorem i uzyskała od niego bezpłatną konsultację, rozpowiadając mu swoje rzekome nerwobóle żołądka, pod któremi lekarz domyślił się łatwo perjodycznych niestrawności.
— Pij pani poprostu codzień herbatę w godzinę po obiedzie, jak Anglicy, a będzie pani zdrowa, to bowiem czego pani doświadcza, to choroba angielska, rzekł poważnie Bianchon.
— Rzeczywiście, to bardzo wielki lekarz, rzekła prezydentowa, wracając do pani de Clagny, pani Popinot-Chandier i burmistrzowej Gorju.
— Powiadają, odparła pod wachlarzem pani de Clagny, że Dina sprowadziła go nietyle dla wyborów, ile aby się dowiedzieć skąd pochodzi jej niepłodność...
W pierwszej chwili powodzenia, Lousteau przedstawił uczonego lekarza jako jedynego możliwego kandydata przy najbliższych wyborach. Ale Bianchon, ku zadowoleniu nowego podprefekta, oświadczył, iż byłoby mu prawie niepodobieństwem opuścić naukę dla polityki.
— Jedynie, rzekł, lekarze bez klijenteli mogą się bawić w posłowanie. Bierzcież tedy mężów Stanu, myślicieli, ludzi o rozległej wiedzy, którzyby umieli wznieść się do wyżyn na jakich powinien znajdować się prawodawca, oto czego brakuje w naszych Izbach, czego potrzeba krajowi.
Strona:PL Balzac - Muza z Zaścianka.djvu/92
Ta strona została przepisana.