gi może dokonać w ciągu tej stronicy inteligentny czytelnik! Księżna Olimpia jest kobietą zdolną zapomnieć z umysłu rękawiczek w wyludnionym gaiku!
— O ile się nie jest czemś między ostrygą a radcą sądowym, dwiema istotami najbliższemi formacyj wapiennych w świecie zoologicznym, rzekł Bianchon, niesposób nie poznać w Olimpii...
— Kobiety trzydziestoletniej! przerwała żywo pani de La Baudraye, lękając się nazbyt medycznego epitetu.
— Zatem Adolf ma lat dwadzieścia dwa, odparł doktór, ponieważ trzydziestoletnia Włoszka równa się czterdziestoletniej Paryżance.
— Przyjąwszy te dwie hipotezy, można odbudować szkielet romansu, rzekł Lousteau. A ten kawaler Paluzzi! hę?... co za człowiek! W tych dwóch stronicach styl jest słaby, autor był może urzędnikiem wymiaru należytości, może nagryzmolił swój romans aby opłacić krawca...
— W tej epoce, rzekł Bianchon, istniała cenzura; otóż, trzeba być równie pobłażliwym dla człowieka który przeszedł przez nożyce roku 1805,co dla tych, którzy szli na rusztowanie w 1793.
— Czy pani co rozumie? szepnęła nieśmiało burmistrzowa Gorju do pani de Clagny.
Żona prokuratora, która, podług wyrażenia pana Gravier, mogłaby wystraszyć młodego kozaka w r. 1814, popra
wiła się w biodrach niby jeździec w strzemionach, i zrobiła minę do sąsiadki jakby dla powiedzenia: — Patrzą na nas! uśmiechajmy się tak, jakgdybyśmy rozumiały.
— To śliczne! rzekła burmistrzowa do Kajcia. Panie Lousteau, prosimy, prosimy dalej.
suknia zaszeleściła wśród ciszy. Na-
raz, kardynał Borborigano ukazał się