— Czy pani co rozumie z tego wszystkiego? spytała pani Piédefer prezydentowej.
— To czarujące, rzekła pani de La Baudraye do matki.
Mieszkańcy Sancerre otwierali oczy na pół łokcia.
— Niech pan czyta, błagamy, rzekła pani de La Baudraye.
Lousteau czytał dalej.
— Klucz...
— Czyżbyś go zgubił?
— Jest w gaiku...
— Pędźmy.
— Czyżby go wziął kardynał?...
— Nie... Oto jest...
— Jakiegoż uniknęliśmy niebezpieczeństwa!
Olimpia obejrzała klucz, zdawało
się jej że to ten sam; ale Rinaldo
odmienił go: podstęp jego powiódł
się, posiadał prawdziwy klucz. Czło-
wiek ten posiadł tyleż zręczności co
odwagi, i, podejrzewając, że jedynie
bogate skarby mogły skłonić księżnę
— Szukaj... zawołał Lousteau. Stronicy, która tworzyła następne recto, brakuje; aby nas wydobyć z niepewności, jest jedynie stronica 212.
— Gdyby klucz zginął!
— Byłby w tej chwili trupem!
— Trupem! czyż nie zgodziłaś się
przychylić do jego ostatniej prośby,
i wrócić mu wolność, pod warun-