wreszcie wycofać z kapitałem osiągniętym ze sprzedaży sklepu, oraz z zysków ostatnich lat. Kapitał, oszacowany przez panią Vauquer, u której Goriot się osiedlił, mógł przedstawiać osiem do dziesięciu tysięcy renty. Zagrzebał się w tym pensjonacie pod wpływem rozpaczy, w jaką popadł, widząc iż córki, z rozkazu mężów, nie tylko odmówiły goszczenia ojca u siebie, ale nawet przyjmowania go jawnie.
Oto wszystko, co wiedział w danej kwestii niejaki Muret, który nabył sklep od ojca Goriot. Tak więc, przypuszczenia, które Rastignac słyszał z ust księżnej de Langeais, były prawdą. Na tym kończy się ekspozycja tej pokątnej, ale straszliwej tragedii paryskiej.
Z początkiem grudnia Rastignac otrzymał dwa listy, jeden od matki, drugi od starszej siostry. Znany charakter pisma obudził w nim wraz drżenie radości i dreszcz obawy. Te dwie wątłe ćwiartki papieru zawierały wyrok życia lub śmierci dla jego nadziei. Jeżeli doznawał nieco lęku, przypominając sobie opłakane położenie rodziny, zbyt dobrze znał czułość zacnych istot: obawiał się, że z nich wycisnął ostatnie krople krwi! List matki brzmiał jak następuje:
„Drogie dziecko, posyłam ci to o co prosisz. Zrób dobry użytek z tych pieniędzy; nie mogłabym, choćby nawet szło o ocalenie ci życia, wydobyć drugi raz tak znacznej sumy bez powiadomienia ojca, co zmąciłoby domową harmonię. Aby wycisnąć więcej, musielibyśmy zaciągnąć pożyczkę. Nie podobna mi sądzić projektów, których nie znam; jakież są tedy, skoro lękasz się mi je zwierzyć? Nie potrzebowałbyś pisać całych tomów: nam, matkom, starczy jedno słowo, a to słowo oszczędziłoby mi niepewności i lęku. Mój drogi synu, cóż to za uczucie, które kazało ci tak doświadczyć moje serce? Musiałeś bardzo cierpieć pisząc, bo ja bardzo cierpiałam czytając twój list. Na jaką ty drogę wchodzisz? Twoje życie, szczęście, miałyby zależeć od udawania tego czym nie jesteś, opierać się na bywaniu w świecie, w którym nie możesz żyć bez nadmiernych wydatków, bez straty czasu tak szacownego dla studiów! Mój dobry Eugeniuszu, wierzaj sercu matki, kręte drogi nie prowadzą do niczego
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/100
Ta strona została skorygowana.