wszelką cenę. „Brawo! pomyślałem sobie, ten zuch mi się podoba“. Trzeba ci było pieniędzy. Skąd wziąć? Upuściłeś krwi siostrom. Wszyscy bracia doją mniej albo więcej siostry. Twoje tysiąc pięćset franków, wyrwane Bóg wie jak w stronach gdzie rośnie więcej kasztanów niż talarów, rozlezą się jak garść maruderów. A potem, cóż poczniesz? Będziesz pracował? Praca, pojęta jak ty ją pojmujesz w tej chwili, daje na stare lata apartament u mamy Vauquer, dla chwatów w typie Poireta. Szybka fortuna, to problem, który sobie stawia w tej chwili pięćdziesiąt tysięcy młodych ludzi w twoim położeniu. Jesteś jednostką tej liczby. Osądź, jakie wysiłki cię czekają i jak zacięta będzie walka. Musicie się pozjadać wzajem, niby pająki w garnku, zważywszy, że nie ma pięćdziesięciu tysięcy dobrych posad. Czy wiesz, jak się tu dochodzi? Błyskiem geniuszu, albo zręcznością zepsucia. Trzeba wejść w tę masę ludzi jak kula armatnia, albo wślizgnąć się jak zaraza. Uczciwość nie zda się na nic. Ludzie gną się pod władzą geniuszu, nienawidzą go, starają się go spotwarzyć, ponieważ bierze bez podziału; ale uginają się przed nim, jeśli wytrwa; słowem, świat ubóstwia go na kolanach, o ile nie zdołał go zagrzebać w błocie. Zepsucia jest wbród, talent jest rzadki. Dlatego zepsucie jest bronią miernoty, której jest pełno, i wszędzie uczujesz jego ostrze. Ujrzysz kobiety, których mężowie mają całej parady sześć tysiący płacy, a które wydają więcej niż dziesięć tysięcy na stroje. Ujrzysz urzędników po tysiąc dwieście franków pensji, kupujących majątki. Ujrzysz jak kobiety się prostytuują, aby się pokazać w powozie syna para Francji, który może jechać w Longchamps główną aleją. Widziałeś, jak ten biedny fujara, ojciec Goriot, musiał zapłacić weksel córki, której mąż ma pięćdziesiąt tysięcy renty. Spróbuj, spróbuj zrobić dwa kroki w Paryżu, nie natykając się na piekielne machinacje. Stawiłbym w zakład głowę przeciw tej główce sałaty, że wpakujesz się w pasztet przy pierwszej kobiecie która ci się spodoba, choćby była bogata, młoda i ładna. Wszystkie są omotane przez prawa, w wojnie z mężami dla tej czy owej przyczyny. Nie skończyłbym nigdy, gdyby ci
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/114
Ta strona została przepisana.