— Nie mówmy o mnie, rzekła, wstrząsając posępnie głową. Zjemy obiad razem, sam na sam, pójdziemy słuchać najrozkoszniejszej muzyki. Podobam się panu? dodała wstając i ukazując suknię z białego kaszmiru w perski deseń, wykwintną i bogatą.
— Chciałbym, aby pani cała była moją, rzekł Eugeniusz. Jest pani urocza.
— Zrobiłby pan smutny nabytek, rzekła, uśmiechając się z goryczą. Nic tu nie zwiastuje panu nieszczęścia, a jednak, mimo pozorów, jestem w rozpaczy. Zgryzoty odbierają mi sen, zrobię się brzydka.
— Och! to niemożliwe, rzekł student. Ale ciekaw jestem poznać te troski, których oddana miłość nie zdołała by zatrzeć.
— Ach, gdybym je zwierzyła, uciekł by pan ode mnie, rzekła. Kocha mnie pan jedynie, ot tak, dla rozrywki; ale gdyby pan kochał naprawdę, to była by dla pana rozpacz. Widzi pan, że trzeba milczeć. Pokażę panu mieszkanie.
— Nie, zostańmy tu, odparł Eugeniusz, siadając na kozetce obok pani de Nucingen, której rękę ujął śmiało.
Pozwoliła mu ją wziąć, oparła ją nawet na ręce młodego człowieka z siłą, która zdradzała wzruszenie.
— Pani Delfino, rzekł Rastignac, jeżeli pani ma zgryzoty, powinna mi je pani zwierzyć. Chcę pani dowieść, że kocham panią dla niej samej. Albo mi pani opowie swoje troski, abym je mógł rozproszyć, choćby trzeba było zabić sześciu ludzi, albo wyjdę stąd i więcej nie wrócę.
— Więc dobrze, wykrzyknęła, uderzając się ręką w czoło, jakby pod wpływem rozpaczliwej myśli. Poddam pana próbie natychmiast.
Tak, rzekła do siebie, zostaje tylko ten środek.
Zadzwoniła.
— Powóz pana barona zaprzężony? rzekła do lokaja.
— Tak, proszę jaśnie pani.
— Biorę go. Dacie panu mój powóz i konie. Obiad dopiero
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/145
Ta strona została przepisana.