swoje baterie, olśnić Poireta, który zdawał się samczykiem jejmościanki Michonneau, jak jejmościanka Michonneau samiczkę Poireta.
— Z chwilą gdy sam Ekscelencja, Jego Ekscelencja pan minister... A, to całkiem co innego, rzekł Poiret.
— Słyszy pani, co mówi pan Poiret, w którego sądzie pokłada pani zaufanie, podjął rzekomy rentier, zwracając się do panny Michonneau. Otóż, Jego Ekscelencja ma obecnie pewność, że mniemany Vautrin, zamieszkały w gospodzie Vauquer, jest zbrodniarzem zbiegłym z galer tulońskich, gdzie znają go pod przydomkiem Ołży-śmierci.
— A, Ołży-śmierć!, rzekł Poiret. Szczęśliwy człowiek, jeżeli zasłużył na to imię.
— Najzupełniej, odparł agent. Przydomek ten zawdzięcza szczęściu, z jakim zdołał zawsze ocalić życie wśród ryzykownych przedsięwzięć na które się ważył. Niebezpieczna sztuka, hoho! Po, siada on przymioty, które czynią zeń nadzwyczajnego człowieka. Nawet jego skazanie, to coś, co przyniosło mu w jego święcie wiele honoru...
— Więc to człowiek honorowy? spytał Poiret.
— Na swój sposób. Zgodził się wziąć na siebie zbrodnię drugiego, fałszerstwo dokonane przez nader urodziwego młodego człowieka, którego bardzo kochał, młodego Włocha nieco lubiącego grę... Młodzian ten wstąpił do wojska, gdzie zresztą prowadzenie jego było bez zarzutu.
— Ale, jeżeli Jego Ekscelencja pan minister policji ma pewność, że pan Vautrin to jest ów Ołży-Śmierć, pocóż mu jeszcze mojej pomocy? spytała panna Michonneau.
— Pewność! rzekł Poiret. W istocie, jeżeli minister, jak pan był łaskaw nam oświadczyć, posiada niejaką pewność...
— Pewność, tego nie można powiedzieć; ale podejrzenie. Zaraz zrozumiecie. Jakub Collin, zwany Ołży-śmierć, posiada zaufanie trzech galer, które obrały go swoim bankierem. Ciągnie wielkie zy-
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/165
Ta strona została przepisana.