siączne lubości owego dnia, stworzyła z nich obraz w który wpatrywała się długo, i usnęła jako najszczęśliwsza istota w Paryżu.
Uczta, pod której płaszczykiem Vautrin dał się napić Eugeniuszowi i ojcu Goriot wina zaprawnego narkotykiem, rozstrzygnęła o zgubie tego człowieka. Bianchon, wpół pijany, zapomniał zagadnąć pannę Michonneau na temat Ołży-Śmierci. Gdyby wymówił to słowo, obudziłby z pewnością czujność Vautrina, lub, aby mu wrócić prawdziwe nazwisko, Jakuba Collin, jednej ze znakomitości galer. Wreszcie przydomek Wenus z Perè-Lachaise skłonił pannę Michonneau do wydania galernika, w chwili gdy, ufna we wspaniałomyślność Collina, obliczała, czy nie byłoby korzystniej ostrzec go i pozwolić mu umknąć w nocy. Wyszła właśnie w towarzystwie Poireta, aby odwiedzić słynnego naczelnika policji przy uliczce św. Anny, wciąż mniemając, że ma do czynienia z wyższym urzędnikiem, nazwiskiem Gondureau. Dyrektor policji kryminalnej przyjął ją nader uprzejmie. Następnie, po rozmowie, w której wszystko omówiono, panna Michonneau poprosiła o napój, przy pomocy którego miało się odbyć sprawdzenie piętna. Z gestu zadowolenia, jaki uczynił luminarz policji, szukając fiolki w szufladzie, panna Michonneau odgadła, że w tej zdobyczy tkwi coś ważniejszego, niż ujęcie zwykłego zbrodniarza. Łamiąc sobie głowę nad tą zagadką, zaczęła podejrzywać, że policja spodziewa się, dzięki pewnym zeznaniom, uzyskanym na galerach od zdrajców, położyć rękę na całej ich kasie. Kiedy wyraziła policyjnemu lisowi swoje domysły, uśmiechnął się i starał się odwrócić podejrzenia starej panny.
— Myli się pani, odparł, Collin, to najniebezpieczniejsza główka, jaka kiedykolwiek znajdowała się w plemieniu złodziei. Oto wszystko. Hultaje wiedzą to dobrze; on jest ich podpora, sztandar, słowem, ich Bonaparte; kochają go wszyscy. Ten drab nie zostawi nigdy głowy na placu. Collin igra sobie z nami, dodał. Kiedy trafimy na którego z tych ludzi podobnych sztabie z angielskiej stali, możemy zgładzić ich, jeśli przy aresztowaniu pozwolą sobie na najlżejszy opór. Liczymy na jakiś akt gwałtu, aby utrupić Collina ju-
Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/185
Ta strona została przepisana.