które dotychczas nie miało przykładu i nie będzie miało naśladowcy“, byłbym niemal skłonny dodać: prócz Balzaka. Zaiste, on może jeden w bezwzględnej, bezwstydnej nieraz szczerości nie zawahał się wyspowiadać biednej natury ludzkiej z jej najbardziej tajemnych odruchów i uczuć, których zazwyczaj literatura, nawet skądinąd brutalna, nie dopuszcza do swego salonu; a spowiedź tę umożliwiła mu taż sama właściwość którą dzieli ze swoim wielkim poprzednikiem: brak smaku. Nie wyrzekajmy na tę wadę: bez niej, Komedia ludzka nie byłaby tym czym jest.
Zwracam tu przeto bez ceremonii uwagę na skazy jakie mnie uderzają na dziele Balzaka, w tym przeświadczeniu iż nic mu one nie szkodzą. Nie są to nawet właściwie skazy, ale jak gdyby narośle na tym potwornym kształcie, dzięki którym staje się on tym bardziej niezwykłym i drażniącym. Balzac nie uwodzi czytelnika, ale go gwałci; nie harmonią podbija, ale bestialską siłą; otóż, w mało którym z jego utworów siła ta przejawia się tak pełno, tak tryumfalnie co właśnie w Ojcu Goriot. Powstałe w pierwszej fazie jego wielkiej twórczości, z niezmęczonych jeszcze ani trochę soków duchowego organizmu pisarza, dzieło to stanowi jedną z najpotężniejszych erupcyj tego geniuszu. To ów Balzac z pomnika Rodina.
nym swoim obcowaniem dała mu w rękę nieocenione skarby, stanowiąc dlań żywą tradycję przedrewolucyjnej Francji i dawnego dworu. Kiedy Balzac rzucił się w gorączkę spekulacji przemysłowych, pani de Berny, zawsze pełna poświęcenia i wiary w jego przyszłość, utopiła w jego fantazjach drukarskich znaczną część majątku. Do ostatniego tchnienia interesowała się najżywiej twórczością literacką Balzaka; wiele rękopisów przybierało swój ostateczny kształt wśród wspólnego czytania i dyskusji z tą niepospolitą kobietą. Trzeba przyznać, ze Balzac nie pozostał niewdzięcznym za tyle oddania; wówczas nawet gdy serce jego zabrała niepodzielnie egzotyczna „nieznajoma“ Ewa Hańska, w listach do niej wyraża się o pani de Berny w sposób nacechowany równie głębokim uwielbieniem dla dawnej kochanki jak naiwną niedelikatnością względem obu tych kobiet równocześnie (Lettres à l’Etrangère, I).